Niemcy: Hipokryzja piłkarskich władz w sprawie pirotechniki?
źródło: FR-Online.de; autor: michał
Dość niespodziewanie do rosnącej dyskusji na temat używania pirotechniki w Niemczech włączyła się jedna z trzech najbardziej opiniotwórczych gazet – „Frankfurter Rundschau”. Redaktor naczelny napisał tekst publicystyczny, w którym otwarcie zaatakował piłkarskie władze za walkę z kibicami.
Reklama
Przypomnijmy, że pod koniec sierpnia opublikowaliśmy wywiad z liderem kampanii „Pirotechnik Legalisieren – Emotionen Respektieren”, czyli trwającej w całych Niemczech akcji mającej na celu legalizację pirotechniki na stadionach. Jednym głosem mówiło w niej ponad 50 grup ultras, a władze piłkarskie obiecały, że rozważą bezpieczne rozwiązania w tym względzie. Warunkiem było powstrzymywanie się kibiców z odpalaniem rac przez kilka tygodni.
Niespodziewanie we wrześniu rozmowy zerwano. Kibice, którzy spełnili warunek swoich partnerów, zapowiedzieli więc odpalanie większej ilości rac bez względu na nielegalny status tego czynu. Spotykają się z różnymi, często bardzo negatywnymi reakcjami. Dlatego redaktor naczelny „Frankfurter Rundschau” Rouven Schellenberger zabrał głos w dyskusji, pokazując ciekawy przykład.
Znalazł nagranie z 1991 roku, kiedy FC Kaiserslautern grali przeciwko FC Barcelonie. Na trybunach Fritz-Walter-Stadion rozbłysło wtedy kilkadziesiąt rac. Efekt? Komentator mówił o święcie, festiwalu, dziele sztuki i widowisku na trybunach. Ale kiedy w ostatnich dniach ci sami kibice zrobili znacznie mniejszą oprawę tego typu, zdarzenia były już określone jako „chaotyczne” i „niepoprawne”. Schellenberger zwraca uwagę, że w debacie publicznej atrybut kibicowski, jakim jest raca, nagle jest traktowany na równi z przemocą i fizycznymi atakami na kibiców, policjantów czy nawet piłkarzy. A przecież od 20 lat race się nie zmieniły z dobrych w złe i mieszanie ich z przemocą jest błędem.
Dziennikarz nie tyle broni kibiców dopuszczających się odpalania rac, co stara się zrozumieć ich punkt widzenia. Wątpi w związku z tym, by zarządcy niemieckiej piłki – DFB i DFL – byli tak naprawdę stróżami prawdziwych wartości futbolu, na jakich się kreują. W końcu coraz bardziej komercjalizują piłkę, coraz bardziej utrudniają kibicowanie poprzez rosnące restrykcje i rozgrywanie meczów tak, by były wygodne dla stacji telewizyjnych, a nie dla widzów obecnych na stadionie.
Uważają się na stróżów hasła „Sprawiedliwość i szacunek w futbolu”, a jednocześnie nie robią nic z karygodnymi zachowaniami piłkarzy czy trenerów, które przeczą tej zasadzie. Zdaje się, że służy ona tylko usprawiedliwieniu niektórych działań, tych na korzyść wizji futbolu kreowanej przez działaczy. W efekcie według Schellenbergera dochodzi do sytuacji, w której władze piłkarskie budują podział na „dobrych i złych kibiców”, a część kibiców widzi w tym samym miejscu podział na „prawdziwych kibiców i konsumentów produktu rozrywkowego”.
Dla kibiców legalizacja pirotechniki i jej odpalanie mimo braku tej legalizacji – to przejawy tęsknoty za piłką jaką znali. Za czasami, kiedy ten sposób tworzenia widowiska był traktowany jako normalny. Jak zwraca uwagę redaktor, władze piłkarskie nie widzą możliwości legalizacji pirotechniki, bo nie chcą jej widzieć. Według niego podjęcie wysiłku dialogu z kibicami mogłoby przynieść alternatywne, dopuszczalne i bezpieczne rozwiązanie. Ale z tego wysiłku zrezygnowano.
Poniżej pozwalamy Wam porównać dwa przytoczone wcześniej obrazki. Na pierwszym filmie kibice FC Kaiserslautern tworzą piękne widowisko, festiwal i dzieło sztuki. Na drugim fani tego samego zespołu stają się pospolitymi przestępcami. A przynajmniej według niektórych komentatorów tych zdarzeń…
Reklama