Komentarz: Dla kasjerów z PZPN mogą nadejść ciężkie czasy

źródło: własne; autor: bartosz

Średnia cena biletu na listopadowy sparing Polski z Włochami wynosi aż 152 złote. Czy przy takich stawkach uda się zapełnić trybuny, skoro nawet w hitowym meczu z Niemcami w Gdańsku nie "pękła" granica 40 tysięcy?

Reklama

Ponad czterdzieści tysięcy fanów. Wspaniała oprawa widowiska i zwycięstwa reprezentacji. Tak, w skrócie, można opisać otoczkę, jaka towarzyszyła jeszcze parę lat temu najważniejszym meczom kadry narodowej. Te czasy to jednak przeszłość. Dziś mimo, że Polska gra u siebie na nowych obiektach, to klimat spotkań międzynarodowych uległ pogorszeniu. Frekwencje imprez organizowanych przez PZPN pikują w dół. Czy piłkarskiej centrali uda się wyjść z impasu? Pierwsza okazja już 11 listopada – Polacy zagrają we Wrocławiu z Włochami.

Podczas wrześniowego spotkania z Niemcami w Gdańsku, PGE Arena nie wypełniła się do ostatniego miejsca. Dlaczego mecz, który budzi tak duże zainteresowanie Polaków nie wystarczył do zapełnienia areny? Wpłynęło na to moim zdaniem kilka błędów PZPN, których powielanie może prowadzić do dalszego spadku zainteresowania meczami reprezentacji.

Pierwsza sprawa to cena biletów. Po wydarzeniach z Bydgoszczy w maju 2011 roku i rozpoczętej przez rząd „wojny z kibicami”, związek pod pretekstem walki z chuligaństwem podwyższył ceny wejściówek. Od tej decyzji działacze nie odżegnują się do dziś. Na najbliższe spotkanie Polska – Włochy we Wrocławiu, najtańsze karty wstępu kosztować będą 60 złotych, zaś najdroższe 180. 11 listopada działacze piłkarskiej centrali również nie powinni spodziewać się kompletu.

Stadion Miejski we Wrocławu Te trybuny nie będą w listopadzie pełne? Fot: Wawrzula

Wielu potencjalnych nabywców cena biletu na mecz - mimo wszystko - towarzyski najzwyczajniej odstraszy. Poza tym, zanim w stolicy Dolnego Śląska pojawi się kadra, swój pierwszy mecz rozegra tu jedenastka WKSu. Ceny na spotkanie z Lechią Gdańsk mają być obniżone w stosunku do tych, jakie obowiązywały dotychczas przy ulicy Oporowskiej.  Można się spodziewać, że wielu mieszkańców Wrocławia i okolic wciąż jest zainteresowanych uczestnictwem w jakiejkolwiek imprezie na nowym miejskim obiekcie. Jednak przy tak dużych różnicach cenowych, spora część z nich zamiast meczu kadry narodowej, będzie wolała pójść na spotkanie ligowe.

Kolejnym posunięciem PZPN było założenie Klubu Kibica Reprezentacji Polski. Koszt wyrobienia karty członkowskiej to aż 32 złote (choć podobne karty w klubach kosztują ułamek tej ceny). Klub mimo, iż w przyszłości ma oferować promocje dla lojalnych nabywców wejściówek na kadrę, jest jednak następnym narzędziem, które docelowo ma zawierać pokaźną bazę danych osobowych klientów PZPNu i zwiększyć realną cenę za obejrzenie spotkania na stadionie.

Podczas meczu we Wrocławiu, związek planuje, by bilety mogli nabyć wyłącznie ci chętni, którzy będą posiadać kartę członkowską tej instytucji. Przed imprezą na PGE Arenie, mimo podobnych deklaracji, ostatecznie pozwolono na zakup biletu kibicom spoza klubu, co zapewne było głównym czynnikiem, który uratował frekwencję. Według wstępnych zapowiedzi, organizatorzy meczu we Wrocławiu tym razem mają być bardziej konsekwentni. Zatem średnia cena biletu wyniesie aż 152 złote (120-bilet średniej klasy plus 32 złote za klub kibica)!

Działacze PZPN podczas prezentacji KKRP informowali, że jest on odpowiedzią na rosnące zainteresowanie meczami kadry. Otóż warto, by panowie z centrali prześledzili raporty frekwencyjne. Zainteresowanie spada, a członkostwo to kolejne obciążenie kieszeni kibiców. Dodatkowo wstąpienie do grona członków pozwala nabywać gadżety reprezentacji. Póki co żaden z nich nie jest okraszony np. godłem narodowym. Wszystkie zaś zawierają logo PZPN. To również interesujące, że instytucja do niedawna lawinowo oskarżana o doprowadzenie do degrengolady polskiej piłki, dziś chce zarabiać promując produkty, które zawierają jej własne logo, a nie np. wizerunki piłkarzy, czy symboli narodowych.

Od meczów reprezentacji odstraszy również obecna atmosfera panująca na jej spotkaniach. Stali bywalcy meczów kadry pamiętają zapewne gorący doping dla piłkarzy z poprzednich lat. Ostatnio jednak fani zgromadzeni na meczach Polaków w Warszawie, Lubinie i Gdańsku głównie milczeli. Spotkania zbojkotowały bowiem grupy kibicowskie lokalnych klubów. Okazało się, że bez zorganizowanej formy prowadzenia dopingu, wytworzenie atmosfery godnej meczów reprezentacji stało się niemożliwe. Dotychczas podczas spotkań kadry do głośnej zabawy mobilizowali wszystkich obecnych kibice z miasta, które było gospodarzem imprezy. Sytuacja znalazła odbicie w mediach, komentatorzy narzekają otwarcie na „ciche trybuny”.

Ostatni mecz z Niemcami zbojkotowali fani Lechii. Nie zgadzali się ze sposobem dystrybucji biletów, które można było kupić poprzez zamówienie, a nie np. bezpośrednio w gdańskich kasach. Kwestionowali również zasadność istnienia klubu kibica, który ich zdaniem, nie ma żadnego związku z kibicowaniem, jest tworem sztucznym, centralnie sterowanym przez działaczy. Ponadto istnieje głównie po to, by zwiększyć realne ceny za bilety na mecze kadry. Lechiści poczuli się potraktowani przedmiotowo, jako jednostki, od których związek chce wyciągnąć coraz wyższe pieniądze. Stąd też trudno dziwić się zdecydowanym reakcjom fanów z Pomorza.

Warto podkreślić, że podobne protesty na kolejnych meczach, zniechęcą także osoby mniej zaangażowane w życie kibicowskie. Bywalcy kadry, piłkarze, a także komentatorzy widowisk sportowych do niedawna chwalili atmosferę, panującą na meczach biało-czerwonych. Długofalowa utrata tej wyjątkowej otoczki może drastycznie obniżyć zainteresowanie kadrą, a zatem również frekwencję i wpływy do kas PZPNu.

Podsumowując, Polska przeżywa boom stadionowy. Kolejne obiekty w różnych miastach otwierają swe podwoje dla uczestników imprez, głównie piłkarskich. Koniunkturę zainteresowania infrastrukturą stadionową wykorzystuje PZPN, dyktując wysokie ceny za bilety wstępu na nowe areny. Czy ta polityka cenowa to długofalowa strategia, czy jedynie przejściowe wykorzystanie popytu na uczestnictwo w imprezach odbywających się na nowych obiektach? To się okaże niebawem. Jednakże kibice już dziś nieprzychylnie odnoszą się do horrendalnych sum, jakie trzeba zapłacić za wejściówki. Ponadto niesmak budzi tzw. „klub kibica”. Jaką realną funkcję proponuje oprócz generowania kolejnych milionów złotych do kas związku? Nie wiadomo. Nie ułatwia organizowania dopingu, nie pomaga integrować się wokół Reprezentacji, nie ma wpływu na tzw. oprawy meczowe. Pewne jest natomiast, że skutecznie odstraszył tych, którzy zagorzałym kibicowaniem zajmują się na co dzień. Zabił tym samym atmosferę na spotkaniach reprezentacji. A skoro mecze straciły swój klimat, to w ślad za fanatykami, już niedługo odejdzie rzesza innych kibiców. Dla kasjerów PZPN mogą więc nadejść ciężkie czasy.

Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, prześlij odpowiedź na adres: [email protected].

Reklama