Gdańsk: Pierwszy mecz na Arenie za nami
źródło: Lechia.net / własne; autor: michał
Były gole, efektowna oprawa i niewiele brakło kompletu publiczności. I było wiele osób zainteresowanych stadionem, a nie meczem Lechii – zwraca uwagę serwis Lechia.net, opisując być może najwyższą widownię w historii gdańskiego klubu.
Reklama
W pierwszym spotkaniu piłkarskim rozgrywanym na PGE Arenie Gdańsk Lechia zremisowała z Cracovią 1:1. Jeszcze przed spotkaniem pod stadionem ustawiały się wielkie kolejki kibiców, którzy nie zdążyli wcześniej kupić biletów. Kasy były dziś otwarte od 8:00. Przed meczem doszło do poświęcenia stadionu przez abp. Sławoja Leszka Głódzia.
Ostateczna, podana w trakcie meczu liczba widzów wyniosła 34 186 osób. Pojemność na ten mecz wynosiła 40 609 osób (zamknięty sektor gości), dlatego wynik wydaje się bardzo okazały. Tym bardziej, że wyrobienie karty kibica i zakup biletu były bardzo czasochłonne z powodu problemów organizacyjnych. Jak informuje serwis Lechia.net, to prawdopodobnie najwyższy wynik w historii Lechii. Bo choć meczowi z Juventusem z 1983 przypisuje się widownię rzędu 40 000, to dane są trudne do zweryfikowania.
Za to na pewno liczba widzów w niedzielne popołudnie była najwyższą w obecnym sezonie i pierwszym oficjalnym rekordem frekwencji, którego pobicia życzymy Lechii i Gdańskowi jak najszybciej. Najszczelniej wypełniły się sektory zajmowane przez najbardziej zagorzałych kibiców, a do końca pusty pozostał jedynie nieczynny sektor gości. Łysiny były też na najdroższych miejscach biznesowych, w dolnej części trybuny głównej.
Tuż nad tymi sektorami, w lożach, siedzieli przedstawiciele władz – tych obecnych i minionych. Był Lech Wałęsa, były premier Jan Krzysztof Bielecki, także obecny minister sportu Adam Giersz i premier Donald Tusk. Ten ostatni otrzymał niezbyt przyjemne powitanie od kibiców Lechii w postaci poniższego transparentu.
Fot: Lechia.net
Ultrasi Lechii przygotowali oprawę obejmującą dolne piętro trybuny za bramką. Twarzy wikinga – „władcy północy” ze znanej flagi – na tle barw „Biało-Zielonych” towarzyszyło hasło: „Czy to mecz u siebie, czy też wyruszamy w trasę, słyszysz Lechia Gdańsk – Trójmiasto jest nasze”. Jednak w meczu z Cracovią znacznie więcej było osób luźniej związanych z Lechią niż osoby tworzące choreografię – jeszcze przed końcem wiele osób, które przyszły zobaczyć stadion, zaczęło wychodzić.
Fot: Lechia.net
Reklama