Portugalia: Zburzenie najlepszą przyszłością stadionów Euro?
źródło: PAP / własne; autor: michał
Z dziesięciu obiektów zbudowanych w 2003 roku tylko trzy największe zarabiają na swoje utrzymanie. Jeden doprowadził do upadku klubu, a pozostałe są ciężarem dla samorządów. Powraca pytanie, czy nie lepiej je zburzyć...
Reklama
Estádio da Luz, Estádio Jose Alvelade oraz Estádio do Dragao – tylko te stadiony zbudowane od podstaw przed Euro 2004 zarabiają na swoje utrzymanie. Nie zapełniają się do ostatniego miejsca, ale na tyle, by przynosić zyski. Na finiszu sezonu 2010/11 odwiedza je odpowiednio 39 810, 23 465 i 35 337 kibiców na każdym meczu. - Pozostałe stadiony, które nie przynoszą dziś zysków, powinny zostać jak najszybciej zburzone. Portugalia nadal płaci za koszty budowy i modernizacji obiektów na mistrzostwa Europy
- mówi dla PAP były minister gospodarki Augusto Mateus.
Te największe stadiony w kraju zostały sfinansowane samodzielnie przez kluby, które co prawda spłacają je do dziś, ale były w stanie podjąć się tak dużego wyzwania. Podobnych zobowiązań nie była w stanie ponieść Boavista Porto i warta ok. 35 mln € modernizacja Estádio do Bessa kosztowała klub bankructwo i start od nowa w trzeciej lidze. Dziś na mecze przychodzi tam po kilkaset osób, a stadion wciąż mieści ponad 28 000. Tyle że teraz jest własnością... urzędu skarbowego.
Tej wielkości obiektów przed Euro 2004 powstało w Portugalii jeszcze sześć. Dwa z nich zapełniają się dziś do połowy – w Bradze oraz Guimaraes, gdzie w ostatnich latach grały w pucharach Lech i Wisła. Ale nawet frekwencje rzędu 12,5 tys. (Braga) i 14,4 tys. (Guimaraes) nie pozwalają obiektom znaleźć się pod kreską. A to zdecydowanie najwyższe widownie na portugalskich 30-tysięcznikach.
Inne są najczęściej niemal puste i to właśnie one są pierwszymi w kolejce do wyburzenia. Roczne utrzymanie to koszty 2-5 mln €, a nawet sprzedać podmiotom prywatnym takiego ciążącego stadionu nie można. Oto średnie liczby widzów z tego sezonu: 4648 (Coimbra), 4623 (Aveiro), 2451 (Leiria). W portugalskiej ekstraklasie nie ma stadionu z Faro, na którym grają zespoły półprofesjonalne. Mimo organizacji imprez pozapiłkarskich ten obiekt nie jest w stanie wyjść na zero. Do 2018 roku lokalne władze chcą usprawnić komunikację i tak przyciągnąć więcej dużych wydarzeń, ale nawet wtedy szanse na dochody są niewielkie.
Dyskusje na temat przyszłości stadionów Euro 2004 trwają od kilku lat, ale mimo postulatów o wyburzeniu podnoszonych już czwarty rok z rzędu żadna gmina nie zdecydowała się dotąd na taki krok.
Reklama