Kenia: 7 osób zginęło pod bramami narodowego stadionu
źródło: własne / Sunday Nation / KBC; autor: michał
Choć przyczyny nie są znane, władze i media szukają winnych. Pada wiele oskarżeń, a w tle rozgrywa się dramat rodzin, które przed najważniejszym ligowym meczem straciły bliskich. To nie pierwsza taka katastrofa na tym stadionie.
Reklama
W sobotę na Nyayo Stadium, narodowym stadionie Kenii, doszło do tragedii. Przed wieczornym meczem między AFC Leopard i Gor Mahia (uznawanym za największy ligowy klasyk) napór tłumu pod bramami spowodował śmierć siedmiu osób, a kolejnych kilkadziesiąt zostało rannych. Ile dokładnie? Trudno to ustalić, ponieważ do szpitali w Nairobi przez całą noc zgłaszały się osoby z obrażeniami. Większość z nich po opatrzeniu wracała do domów, ale kilkanaście jest w szpitalach.
Nie tylko liczba rannych jest niejasna, ale pojawiły się też rozbieżności co do liczby ofiar. Początkowo media podały, że zginęło 6 osób. Później doniesiono o siódmej ofierze, która zmarła w szpitalu. Przez całą niedzielę media na całym świecie zmieniały liczbę na 8, a nawet 9, ale ostatnie komunikaty sugerują, że te dane się nie potwierdziły i bilans katastrofy to 7 zmarłych. Wśród ofiar była jedna kobieta.
Premier Kenii Raila Odinga natychmiast wyruszył do szpitala Kenyatta National, gdzie przebywa 11 rannych oraz rodziny ofiar. Pierwszym życzył szybkiego powrotu do zdrowia, pozostałym złożył kondolencje. Do premiera dołączył prezydent Mwai Kibaki, który w specjalnym oświadczeniu wyraził współczucie dla rodzin oraz nakazał modernizację wszystkich stadionów w kraju.
Nie wyciągają wniosków
Jakie są szanse na szybkie wprowadzenie jego zalecenia? Marne,jeśli polityka władz pozostanie taka, jak dotychczas. Przypomnijmy, że do niemal identycznego wypadku doszło w 2005 roku. Wtedy przed meczem Kenia – Maroko tłum pod kasami doprowadził do śmierci dziecka. Po tym wypadku FIFA zamknęła stadion i nakazała redukcję pojemności z 30 do 26 000, jednocześnie apelując o instalację krzesełek.
Co zmieniło się na obiekcie od tego czasu? Nic. Co więcej, zmian nie było na nim niemal od powstania w 1983 roku. Jeszcze w 2010 roku FIFA poinformowała Kenię, że nie dopuści tego stadionu do kolejnych meczów. A gdy jednak doszło do meczu międzynarodowego z Ugandą ok. dwóch tygodni temu, napierający tłum sforsował bramy do strefy VIP. Na szczęście wtedy nikt nie ucierpiał.
Kto zawinił?
Mecz największych drużyn Kenii obstawiało 285 policjantów i oddział 100 kolejnych z wyposażeniem do tłumienia zamieszek. Czy ta liczba była wystarczająca? Pojawiają się głosy, że nie. Prowadzone przez policję śledztwo raczej nie potwierdzi tej tezy, bo trudno oczekiwać, by policja uznała swoje działania za przyczynę. Zwłaszcza, że jest kogo winić za tragedię.
Przede wszystkim władze. Te centralne i lokalne, których odpowiedzialnością jest dbałość o stan obiektu. Tymczasem nie dość, że nie przeprowadzono zalecanej przez FIFA kompleksowej modernizacji, to na obiekcie do dziś nie ma nawet systemu nagłośnienia. Zawodnicy po meczu twierdzili, że nie mieli pojęcia o tym, co się działo pod bramami.
Na początku 2009 roku umowę sponsorską dla nazwy stadionu chciał wykupić koncern Coca-Cola. W ramach inwestycji miał wziąć na siebie m. in. montaż krzesełek. Jednak inwestycję wstrzymała minister sportu Helen Sambili, ponieważ proponowana w umowie nazwa Coca-Cola National Stadium nie uwzględniała członu Nyayo, który odwołuje się do sportowego dziedzictwa kraju. Dziś tę decyzję wypominają jej media.
Jako kolejni za winnych uznawani są organizatorzy meczu. Sam Nyamweya, prezes związku piłkarskiego KFF, jest przekonany, że winni są władze ligi i stadionu, bo to ich zadaniem była bezpieczna organizacja meczu. Tymczasem według prezesa doszło do masowej nadprodukcji biletów – Nyamweya twierdzi, że w poszukiwaniu zysków rozprowadzono znacznie więcej wejściówek, niż wynosi pojemność obiektu. W dodatku na stadionie nie było ani ekipy straży pożarnej, ani ratowników medycznych.
Argument o organizacji zyskuje na znaczeniu w kontekście Lekkoatletycznych Mistrzostw Afryki, które odbyły się wcześniej na obiekcie. Nie odnotowano wtedy żadnego incydentu – mimo że wejściówki były wówczas rozdawane za darmo.
Reklama