Na Mistrzostwa Europy Portugalczycy przygotowali aż dziesięć nowoczesnych aren. W minionym sezonie tylko trzy z nich chociaż raz się zapełniły, a frekwencja na kolejnych trzech ledwo przekracza tysiąc widzów! Lokalne władze w Faro twierdzą, że znalazły rozwiązanie.

Nadmorskie Faro ma ok. 50 tys. mieszkańców i jest centrum turystycznego regionu Algarve. Jest tu międzynarodowe lotnisko, uniwersytet i... stadion Euro 2004, okrzyknięty jednym z najpiękniejszych. Nie ma za to drużyny piłkarskiej, która by go zapełniła. Obecnie Estadio Algarve dzielą dwa kluby: Louletano i Farense. Pierwszy gra w trzeciej, a drugi w czwartej lidze i perspektyw na awans do Superleague nie mają. W tym roku obiekt pełny był podczas jednego meczu – Superpucharu Portugalii. I to tylko dlatego, że zmierzyły się wielkie firmy: Sporting Lizbona i FC Porto.

W związku z tym, na stadionie organizowane są koncerty, a nawet jeden z odcinków specjalnych Rajdu Prtugalii. Ale to wciąż mało, dlatego regionalne władze chcą zbudować połączenie kolejowe przy stadionie, który znajduje się na odludziu. Docelowo obiekt będzie połączony z lotniskiem, uniwersytetem, centrum Faro i dwoma sąsiednimi miastami – Olhao i Loule. Dzięki temu liczba imprez ma wzrosnąć i zniwelować ciężar, jakim jest utrzymywanie dużego obiektu. Jednak władze odczują zmiany dopiero w 2018 roku, bo realizacja planu potrwa co najmniej dekadę.

Estadio Algarve to dzieło światowego potentata – HOK Sport, przy współpracy z WS Atkins i atelier AARQ. Stadion mieści 30 002 kibiców, a jego najoryginalniejszą cechą jest zadaszenie. Chroni dwie z czterech trybun i przypomina żagle, dzięki czemu nawiązuje do morskich tradycji Portugalii. Budowany w latach 2001-2003 stadion kosztował równowartość ok. 100 milionów złotych.

Bardzo niska frekwencja to bolączka nie tylko władz Faro. Tragicznie przedstawia się też sytuacja w Aveiro i Leirii (od 1000 do 2000 na mecz), a niewiele lepiej jest na meczach Boavisty i Academiki Coimbra (ok 6000).