W Polonii Bytom awantura o... kontenery
źródło: Sport / Wirtualna Polska; autor: Gutek
Stadion na miarę I ligi wciąż pozostaje więc w Bytomiu rzeczywistością wirtualną. Chyba tylko inwestor zewnętrzny może diametralnie zmienić sytuację.
Reklama
20 stycznia - tego dnia, w myśl podpisanych wcześniej umów między inwestorem (OSiR Bytom) a wykonawcą (konsorcjum firm „Eltrans”, „Zdzienicki” i „Zielona Architektura”), zakończyć się ma pierwszy etap modernizacji stadionu przy ul. Olimpijskiej. Wiele wskazuje jednak na to, że będziemy mieć do czynienia z poślizgiem w wykonaniu prac. W czterech rogach obiektu stoją już co prawda jupitery (właśnie 20 bm. najprawdopodobniej odbędzie się próba generalna sztucznego oświetlenia), ale ciężki sprzęt wciąż stoi w stadionowej niecce, próżno też wyglądać zielonej murawy. - Niewykluczone, że konieczne będzie sporządzenie aneksu do wcześniejszej umowy z wykonawcami, dotyczącego nowego terminu odbioru obiektu
- przyznaje dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Bytomiu, Damian Gaweł. - Na razie poślizg dotyczy wyłącznie oddania do użytku płyty, ale w razie aneksowania umowy wydłużeniu ulegnie i termin wykonania reszty prac.
Strach przed powtórką z Sosnowca
To ostatnie stwierdzenie ważne jest również w kontekście montażu siedzisk, bo i te prace - jak się wydaje - nie są wykonywane w zgodzie z przedstawionym wcześniej harmonogramem. - Bywałem na stadionie niemal codziennie. I widziałem, że przez dwa miesiące od chwili oficjalnego wejścia wykonawców na plac budowy działo się tam niewiele albo nic
- denerwuje się prezes Polonii, Damian Bartyla, mocno zdziwiony doniesieniami o możliwości odłożenia w czasie zakończenia remontu. Jak się jednak okazuje, opóźnienie nie wynika z winy wykonawców. - Inspektorzy nadzoru budowlanego, działający w naszym imieniu, wstrzymali na czas największych mrozów prace związane z płytą boiska
- oznajmia dyrektor Gaweł. - Obawiali się bowiem powtórki scenariusza, jaki miał miejsce w Sosnowcu przy okazji meczu Zagłębia z Wisłą Kraków.
Przypomnijmy, że układana „za pięć dwunasta” murawa w trakcie meczu zamieniła się w bajoro. Późniejsza ekspertyza wykazała, że warstwa ziemi bezpośrednio pod trawą nie przepuszczała wody do systemu drenażowego - być może z powodu przymrozków panujących przy jej układaniu.
Rozbark w odwodzie
- Na szczęście prognozy krótko- i długoterminowe nie wskazują na możliwość solidnych mrozów, więc jest szansa, że kolejne warstwy humusu, a potem i samą murawę, uda się w styczniu ułożyć bez przeszkód
- zapowiada Damian Gaweł. A że pierwsze dwa tygodnie lutego poloniści spędzą w Turcji, „zielony dywan” będzie mieć wystarczającą ilość czasu na „przyjęcie się” przy Olimpijskiej, nim wejdą na niego zawodnicy. - W tej chwili mamy do dyspozycji boisko ze sztuczną nawierzchnią. W razie potrzeby możemy też skorzystać z obiektu Rozbarku w Bytomiu albo Olimpii w Piekarach
- mówi prezes Bartyla. Tak czy siak murawa więc zapewne będzie gotowa do 29 lutego, kiedy to na godz. 19.00 „Ekstraklasa” SA zaplanowała potyczkę Polonii z Zagłębiem Sosnowiec. Już przy sztucznych światłach oczywiście!
Wodotrysk w promocji?
Sęk w tym, że - pomijając jupitery i podgrzewaną murawę - stadion przy Olimpijskiej może nie spełniać paru innych wymogów pierwszoligowych. - Jestem pewien, że PZPN nie dopuści na użytek meczów pierwszoligowych klubowego budynku
- z mocą podkreśla dyrektor Gaweł. W ocenie stanu słynnego niebiesko-czerwonego baraku jest zgodny z Damianem Bartylą. - Skansen
- to najłagodniejsze słowo, jakiego używa sternik Polonii. Ba; nawet recepta na przeskoczenie tego problemu jest ta sama: trzeba postawić (tymczasowe) kontenery, w których przebieraliby się piłkarze i sędziowie. Wyznaczono nawet miejsce pod nie, ale... nie ma chętnych na sfinansowanie inwestycji. - Obiekt jest miejski, więc powinno to spoczywać na barkach OSiR
- uważa Bartyla. - To absurd; od kilku miesięcy słyszę o klubowej inicjatywie w tym zakresie i o firmie Pol-Aqua, gotowej postawić kontenery z wodotryskiem
- trochę z przekąsem ripostuje Damian Gaweł podkreślając, że w budżecie kierowanej przezeń instytucji nie ma środków na pokrycie tych kosztów.
Nadzieja w Niemcach
- Właśnie rozmawiam w stolicy z jedną z firm, która mogłaby w całym przedsięwzięciu pomóc, również ekonomicznie. Ale piłeczka jest po stronie właściciela stadionu
- upiera się sternik niebiesko-czerwonych. I już umówił się na poniedziałkowe spotkanie w tej sprawie z prezydentem Bytomia, Piotrem Kojem. Wcześniej rozmawiać będzie przy Miodowej o innych warunkach gry bytomian na własnym stadionie. Mowa oczywiście o braku krytej trybuny przy Olimpijskiej. - Myślę, że „dyspensa” ze strony związku jest możliwa. Pod warunkiem wszakże, że przedstawiony zostanie konkretny plan prac, których efektem byłoby powstanie takowej trybuny w kolejnych miesiącach
- mówi. Rzecz w tym, że w budżecie OSiR na rok 2008 kwoty na ten cel nie przewidziano. W sumie na modernizację stadionu zapisano 3 mln złotych. - Na co to wystarczy? Na prace doraźne: remont pomieszczeń kasowych, naprawę płotu, wreszcie zagospodarowanie sektorów wyłączonych z użytku. Można je albo naprawić - poprzez wybetonowanie, albo zasypać ziemią. I pieniądze się skończą
- podkreśla Gaweł. Jeśli szuka gdzieś pocieszenia dla kibiców Polonii, to tylko w wydarzeniach z minionego roku. - U jego progu też nie miałem zaplanowanych żadnych środków na modernizację stadionu, tymczasem potem znalazło się na ten cel 11 mln.
Może i teraz będzie podobnie?
Stadion na miarę I ligi - mimo starań obu stron - wciąż pozostaje więc w Bytomiu rzeczywistością wirtualną. Chyba tylko inwestor zewnętrzny - a więc niemiecka firma, której przedstawiciele złożyli wizytę w mieście w końcówce ub. roku - może diametralnie zmienić sytuację.
Więcej w Sporcie
Reklama