Stadion Śląski olśni piłkarzy komfortem!

źródło: Gazeta Wyborcza Katowice; autor: Gutek

Jacuzzi, sucha sauna, mokra sauna, a obok maszyna produkująca kostki lodu - w środę było ich - bagatela - 100 kilogramów! Czy to zaplecze alpejskiego kurortu? Nie! Te wszystkie cuda czekają na piłkarzy pod trybunami Stadionu Śląskiego!

Reklama

Przestrzeń, jakość wykonania, dbałość o komfort i szczegóły w szatniach, pomieszczeniach do odnowy biologicznej i treningu zwala z nóg. Na powierzchni 1000 metrów kwadratowych zgromadzono dziesiątki sprzętów i urządzeń, od których piłkarzom może zakręcić się w głowach. Nigdzie indziej w Polsce tak nie ma! Dwa bliźniacze kompleksy znajdujące się po przeciwległych stronach tunelu prowadzącego na boisko są gotowe na przyjęcie reprezentantów Polski i Belgii.

Przeciętny kibic tutaj nie zajrzy. W dniu spotkania dostępu do tych pomieszczeń będą strzec dziesiątki ochroniarzy. Przed meczem jest jeszcze gorzej, bo wszystkie cuda są zaryglowane na dziesiątki zamków. - Teraz chce pan tam wejść? Nie ma mowy! Wszystko jest już przygotowane, wyczyszczone - denerwuje się Marek Szczerbowski.

Na szczęście dyrektor stadionu ostatecznie ustępuje i przy pomocy jednego z pracowników udaje nam się zajrzeć do środka.

Leo może palić do woli

Zaczynamy od pomieszczenia dla trenera Leo Beenhakkera. Przestronny, przeszklony pokój w żaden sposób nie przypomina klitek, w których na co dzień gnieżdżą się trenerzy polskich drużyn. Miejsca jest tyle, że starczyło na ustawienie kilku stolików - gdyby jeszcze grała muzyczka, poczułbym się jak w przytulnej kawiarence. Holender ma do dyspozycji telewizor z kablówką (sprawdziłem, działa!), komputer z internetem, DVD, wieżę stereo, własny prysznic, szafę i lodówkę. Gdy po wygranym meczu z Belgią trener będzie chciał zapalić zwycięskie cygaro, to tutaj może się zaciągać do woli. Pracownicy stadionu wiedzą o jego nałogu i akurat w tym pomieszczeniu wyłączyli czujkę przeciwpożarową!

Tuż obok pokoju trenera, na korytarzu, stoi maszyna do lodu. W czasie meczu ma służyć masażystom do przygotowywania zimnych okładów, a po meczu... może do mrożenia szampana? - W przeszłości zdarzało się, że masażyści biegali po lód do hotelu, a były i przypadki, że trzeba było jechać po kostki do pobliskiego McDonalda. Teraz jesteśmy samowystarczalni - uśmiecha się Henryk Bąk, długoletni pracownik obiektu.

Idziemy dalej... Kilka kroków i już jesteśmy w pomieszczeniu do odnowy biologicznej. Jacuzzi jest przykryte niebieską folią, ale wystarczy wcisnąć jeden przycisk i woda już bulgocze. Komputer utrzymuje temperaturę wody na poziomie 34 stopni Celsjusza. Kto nie lubi bąbelków, może skorzystać z wanien do masażu. Pomyślano też o bramkarzach. Jeżeli po obronie kilku mocnych strzałów Belgów Artura Boruca zabolą ręce, to jego stawy znajdą ukojenie w specjalnej "beczce" do masażu rąk. Jest też wanna z bioprądami. Ponoć ustawiona na maksimum swoich możliwości sprawia, że piłkarzem aż trzęsie! Brrrr... tego nikomu nie życzymy. Mijamy ubikacje, natryski i dochodzimy do dwóch saun - suchej, pięknie wykończonej drewnem, i mokrej, gdzie na ścianach jest niezliczona ilość maleńkich kafelków. Tuż obok znajduje się przyrząd... zupełnie nieprzydatny Mariuszowi Lewandowskiemu. Co to takiego? To suszarka do włosów!

Sejf dla Ronaldo

Wchodzimy do szatni. Wieeeelkiej szatni! Na ścianie tablica do rozrysowania taktyki, obok lodówka na zimne napoje. Wokół szafki, wieszaki, a pośrodku stoły do masażu (kilka sterowanych elektronicznie).

Ciekawostką jest fakt, że przy każdym stanowisku znajduje się mały, zamykany na klucz schowek (w pomieszczeniu obok jest też normalny sejf). Przed meczem z Portugalią Cristiano Ronaldo, gwiazdor reprezentacji z Półwyspu Iberyjskiego, narzekał, że w szatni Śląskiego nie było miejsca, gdzie mógłby schować swoją biżuterię. Teraz o swoje łańcuszki byłby już spokojny! - Nie ukrywam, że przypadek Ronaldo też nas zainspirował, by wyposażyć szatnie w te minisejfy. W obecnych czasach piłkarze często wydają pieniądze u jubilerów. Potem, gdy nie mają gdzie zostawić swoich błyskotek, grają w oplastrowanych uszach, tak by nie narazić się na przypadkową kontuzję. W Chorzowie im to nie grozi - tłumaczy Bąk.

W szatni są też kolejne prysznice, ubikacje, ale znaleźliśmy też coś nowego! To specjalna umywalka przykryta kratownicą, do której wodę tłoczy się pod ciśnieniem przy użyciu specjalnego węża. To tutaj piłkarze będą czyścić z trawy i ziemi swoje korki.

To już niemal koniec zwiedzania. Do obejrzenia pozostała jeszcze sala treningowa. To istne cudeńko! Pod dachem znajduje się kawałek sztucznego boiska (około 80 metrów kwadratowych) oddzielony od reszty przyrządów zwisającą z sufitu siatką.

Przed meczem z Austrią Boruc i Mirosław Szymkowiak tak bardzo chcieli sobie pokopać piłkę, że... potłukli w szatni jedną z lamp. Teraz można już strzelać do woli i nic złego się nie stanie. Tuż obok boiska znajdują się automatyczna bieżnia, rowerek treningowy, atlas, a dla tradycjonalistów dwie drabinki przywołujące wspomnienia z zajęć WF.

Wchodzimy do tunelu prowadzącego na boisko. Po zmianie położenia szatni droga na murawę nie jest już tak długa jak w przeszłości. Przed laty piłkarze drużyn, którym przyszło rywalizować na Śląskim z Polską, opowiadali, że przejście tunelem przyprawiło ich o drżenie łydek. - Akustyka tego miejsca zmieniła się na przestrzeni lat. Kiedyś ściany były wyłożone blachą. Wystarczyło, że któryś z naszych walnął w tę blachę rękę, i przyjezdnym stawało serce. Ale i teraz są różne sposoby, by zdeprymować rywala. Do dziś pamiętam wzrok Terry'ego Butchera przed meczem Glasgow Rangers z GKS-em Katowice. Bałem mu się spojrzeć w oczy! Chciałbym ten błysk dojrzeć w oczach naszych zawodników - kończy Bąk.

Reklama