Sami zbudujemy stadiony na Euro2012
źródło: tvn24.pl / Puls Biznesu; autor: qvist
Jeśli podatnicy nie wyłożą pieniędzy na stadiony, to finały możemy oglądać we Włoszech. Stadiony na EURO 2012 nie powstaną za unijne pieniądze - pisze "Puls Biznesu"
Reklama
Zgodnie z wymogami UEFA stadiony muszą być gotowe na rok 2010. W związku z tym nie ma już czasu na długotrwałe unijne procedury. Gazeta zauważa także, że nie ma też raczej szans na budowanie w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, ponieważ samorządowcy i przedsiębiorcy boją się posądzeń o korupcję i jak ognia unikają na razie takich przedsięwzięć. Dziennik zaznacza, że w rządzie jest zgoda co do tego, że stadiony zostaną zbudowane za pieniądze z budżetu. Cztery główne areny piłkarskich mistrzostw Europy mają kosztować około 3 mld zł. Najwięcej, około 1,25 mld zł, pochłonie warszawskie Narodowe Centrum Sportu w miejscu dzisiejszego Stadionu Dziesięciolecia.
Poznań i Gdańsk nadal się jednak łudzą. Od początku wiadomo było, że stadion sfinansuje budżet centralny. Ale nie sztuka coś postawić, sztuka potem zagospodarować, by przynosiło zyski. Samorząd nie potrafi tego zrobić. Liczymy na biznes
mówi Maciej Frankiewicz, wiceprezydent Poznania. Poznań chce, by operatorem stadionu po jego budowie została komercyjna spółka, która dołoży się do inwestycji, by w zamian przez 20 lub więcej lat czerpać zyski z niego. Władze Gdańska liczą z kolei, że prawie 45-50 proc. z szacowanych na 670 mln zł kosztów stadionu Baltic Arena pokryją prywatni inwestorzy. W zamian otrzymają atrakcyjne grunty przy stadionie lub w innych częściach miasta.
Marzenia Poznania i Gdańska mogą się ziścić, ale pod warunkiem wielu szczęśliwych zbiegów okoliczności. A na nie coraz trudniej liczyć: Gdańsk nie może dopiąć budżetu, bo nie wie, ile państwo dołoży mu do stadionu.
Ponadto Sejm musi przyjąć w końcu specjalną ustawę dla Euro 2012, którą rząd obiecuje od chwili, gdy Polska z Ukrainą wygrały prawo do organizacji imprezy (przepisy mają m.in. uniemożliwiać odwoływanie się bez końca w przetargach). Poza tym w Polsce musi się zmienić nastawienie do partnerstwa publiczno-prywatnego. Na razie samorządowcy i biznesmeni obawiają się takich projektów: dmuchają na zimne, by uniknąć posądzeń o korupcję. Nic dziwnego: jeszcze w marcu premier Jarosław Kaczyński grzmiał z trybuny sejmowej, że PPP trzeba zlikwidować.
Wreszcie Gdańsk i Poznań, by skorzystać z publiczno-prywatnej formuły, muszą znaleźć sposób na jej spisanie poza ustawą.
Dużo tych poznańsko-gdańskich zbiegów okoliczności. Dlatego Gdańsk powoli zastanawia się nad emisją obligacji miejskich na budowę Baltic Areny. Oby się udało. W przeciwnym razie za stadiony zapłacimy wszyscy, albo… EURO 2012 odbędzie się we Włoszech.
Reklama