Bez pomysłu na Jarmark Europa

źródło: legia.net / Gazeta Wyborcza; autor: Gutek

Nie bardzo wiadomo, czego tak naprawdę chcą handlujący na Stadionie Dziesięciolecia. Są kompletnie nieprzygotowani do tego, aby przenieść się w nowe miejsce.

Reklama

I stołeczny ratusz, i handlujący na Stadionie Dziesięciolecia nie od wczoraj wiedzą, że kres bazaru jest przesądzony, a mimo to nikt nie jest na to przygotowany. Nie ma szansy, żeby udało się usunąć stragany ze stadionu za dwa miesiące, jak chce Centralny Ośrodek Sportu zarządzający stadionem w imieniu Ministerstwa Sportu.

Koniec działającego na stadionie Jarmarku Europa został ogłoszony parę dni po tym, gdy okazało się, że Polska będzie gospodarzem Euro 2012 r. Na tym miejscu ma powstać Stadion Narodowy. Decyzja o tak szybkiej likwidacji bazaru zaskoczyła zarówno kilka tysięcy handlujących, jaki władze miasta.

Dziś obydwie strony liczą na to, że termin likwidacji stadionowego handlu będzie przesunięty, jak już wcześniej obiecywano. I pewnie tak się stanie.

Nic tylko stadion

Dlaczego? Bo nie bardzo wiadomo, czego tak naprawdę chcą handlujący. Są kompletnie nieprzygotowani do tego, aby przenieść się w nowe miejsce. Podobno mają na własny koszt wybudować halę targową. Jednak na pytanie, ilu kupców przystąpi do inwestycji, nie ma odpowiedzi. Słyszymy, że trzeba będzie zrobić spis. Ze trzeba pomyśleć o założeniu spółki kupieckiej, która przygotuje inwestycję. Jaką? Też nie wiadomo. "Obiekt na miarę XXI wieku" - rzucają kupcy. O innych miarach nie mają pojęcia: ile stanowisk, ile powierzchni, ile pięter.

- Trzeba przyznać z ręką na sercu, że kupcy troszkę chyba liczyli na to, że te umowy będzie się wciąż przedłużać i przedłużać - mówi Bożenna Kolba, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kupców i Drobnej Wytwórczości. Jej organizacja skupia ponad 300 osób ze stadionu. - Już ponad dwa lata temu spotykałam się z kupcami i mówiłam, że trzeba szukać nowego miejsca. A kupcy nic, tylko stadion i stadion.

Dziś, gdy Euro 2012 w Polsce to już nie mrzonka, ale fakt, kupcy zmienili nieco zdanie. Wskazali na jedną z lokalizacji zaproponowanych przez miasto - teren kolejowy tuż przy Dworcu Wschodnim. Traf chciał, że urzędnicy to miejsce wskazali, ale o pomyśle nie zdążyli poinformować PKP.

- Wydawało mi się, że skoro miasto wskazuje nam teren, to wcześniej dokonuje odpowiednich uzgodnień z właścicielem terenu, że taka jest procedura - mówi Bożenna Kolba.

Jak z tego wybrnąć? Kupcy już piszą do premiera, by szukał porozumienia z PKP. Pomoc w rozmowach obiecał wojewoda mazowiecki.

Na bazary namawiać nie będą

Handlujący na stadionie dobrze wiedzą, że ich siła tkwi w liczbie. Polski Klub Gospodarczy, stowarzyszenie od początku związane ze stadionem, skupia ponad 1 tys. handlujących. Cezary Bunkiewicz z Klubu szacuje, że na Jarmarku Europa działa ok. 4 tys. podmiotów gospodarczych. - Jeśli w każdym pracują choćby dwie osoby, to mamy już jakieś 8 tys. ludzi. Do tego osoby, które tu dorabiają - emeryci, renciści. Bardzo duża grupa przychodzi po jednorazowe bilety, przynoszą jakieś stoliczki i handlują - mówi Cezary Bunkiewicz.

Czy w takiej sytuacji, gdy bliski koniec handlu jest naprawdę realny, kupieckie stowarzyszenia nie powinny namawiać swoich członków, by organizowali sobie miejsca pracy na własną rękę i przenosili się na bazary i targowiska w dzielnicach? I prezes Kolba, i prezes Bunkiewicz tłumaczą, że tego akurat robić nie będą. Powód jest prosty - naraziliby się na zarzut, że rozbijają środowisko. Tyle że to środowisko i tak nie jest monolitem. I jasne jest, że emerytka ze stolikiem nie dorzuci się do nowej hali.

Rozwiązanie kwestii Jarmarku Europa naprawdę nie będzie łatwe. Każdy coś chce przy tej okazji ugrać dla siebie. I organizacje kupieckie, i rząd, który daje sygnał, że rozwiązał problem, bo nie przedłużył umowy na bazar. Teraz ten gorący kartofel trafił w ręce prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Za tydzień dowiemy się, co postanowił Centralny Ośrodek Sportu. Pewnie usłyszymy, że umowa z kupcami będzie przedłużona. To może być całkiem sensowna decyzja - przecież buldożery nie wjadą na stadion w lipcu. Najpierw trzeba mieć pozwolenie na rozbiórkę. A to potrwa. W tym czasie miasto może zyskać cenne tygodnie na to, by wziąć się do uzbrajania w infrastrukturę np. Koziej Górki (jedno z kilku miejsc pod bazar wskazanych przez ratusz). Ten wydatek może się opłacić. Na wypadek, gdyby koleje szykujące się do gruntownego remontu Dworca Wschodniego nie chciały przy torach Jarmarku, nawet gdyby miał w tytule słowo Europa.

Reklama