Prezydent Zembaczyński o stadionie Odry
źródło: gazeta.pl; autor: Gutek
Radny PiS Arkadiusz Szymański chce sprzedaży stadionu przy ul. Oleskiej i budowy nowego obiektu finansowanego z kasy miejskiej. Prezydent Ryszard Zembaczyński ostro krytykuje ten pomysł
Reklama
Mariusz Lodziński (Gazeta Wyborcza): Niemal codziennie pojawiają się nowe koncepcje wyremontowania stadionu piłkarskiego. Jak Pan je ocenia?
Ryszard Zembaczyński: Miastu jest potrzebny stadion przy ul. Oleskiej, ze zmodernizowaną płytą i wyremontowaną wschodnią trybuną dla kibiców. Pomysł, by rozpocząć budowę zupełnie nowego stadionu w innym miejscu, jest absurdalny. Oczywiście poddamy go analizie, ocenimy uwarunkowania i koszty. To są jednak myśli rzucane na wiwat tylko dla zbicia kapitału politycznego, pod publiczkę.
Nierealne jest sprzedanie terenów przy Oleskiej i za te pieniądze wybudowanie nowego stadionu?
Oczywiście na świecie dzieją się różne rzeczy. Sprzedawane są tereny pod szpitalem po to, by wybudować nowy szpital. Wszystko teoretycznie jest możliwe, pytanie tylko, po co? Czy mamy na terenie miasta dobrą lokalizację pod nowy stadion, przygotowaną odnośnie do infrastruktury, dróg dojazdowych, kolei? Nie mamy. Teren na Oleskiej umożliwia dowóz kibiców koleją i to jest jedna z zalet tej lokalizacji.
Po drugie: cieszymy się, że zespół gra w II lidze i oby grał w niej jak najdłużej. Ale na pierwszą ligę szans nie ma. Trzeba sobie uzmysłowić, że miasta ani opolskiego biznesu nie stać na utrzymywanie drużyny grającej na poziomie ekstraklasy.
Infrastruktura przy Oleskiej też nie jest idealna. Brakuje pod stadionem dużego parkingu.
Ale jednak stadion funkcjonuje. Widać to było chociażby podczas niedzielnego meczu. Zawsze udaje się jakoś rozlokować samochody. W końcu duży parking przy Okrąglaku jest zaledwie kilkaset metrów dalej. Natomiast budowa nowego stadionu wymagałaby budowy od podstaw gigantycznego parkingu. Pytanie, ile razy w roku byłby wykorzystywany?
A pomysł, by miasto sprzedało udziały w ECO i w ten sposób sfinansowało budowę stadionu?
To jest igranie z bezpieczeństwem ciepłowniczym Opola. Posiadanie większościowych udziałów w spółce gwarantuje przyjazną dla odbiorców politykę cenową, na którą mamy wpływ. Doświadczenia innych miast, które wyprzedały energetykę czy wodociągi i kanalizację, są przykre. Inwestor zagraniczny dyktuje warunki i ceny idą w górę. To zły pomysł.
Gdyby doszło - hipotetycznie - do sytuacji, z której nie ma wyjścia, np. miasto jest zadłużone i nie ma pieniędzy na utrzymanie szkół czy przedszkoli, wtedy można by myśleć o sprzedaniu takich udziałów. Ale tak nie jest.
Jest jeszcze idea rezygnacji z inwestowania w stadion lekkoatletyczny i przekazania pieniędzy na stadion Odry.
Jest idiotyczny. Minister sportu daje cztery miliony, my dajemy cztery i mamy stadion lekkoatletyczny, którego łączna wartość będzie wynosić około 20 milionów.
Jak więc wyglądają szanse na remont stadionu przy ul. Oleskiej?
Jeżeli radni nam nie będą przeszkadzali swoimi nowymi koncepcjami, to płyta ma być zmodernizowana jeszcze w tym roku. Nowe trybuny po stronie wschodniej byłyby zbudowane w 2008 roku, a przyszłość pokaże, czy będzie potrzeba dalszego ich rozbudowywania.
Czy jest możliwe, że z powodu ciągłych sporów o stadion nie rozpoczną się na nim żadne prace?
Jest taka obawa. Jeżeli rada miasta nie wypowie się jednoznacznie, że mamy kontynuować prace, pozostanie nam tylko wywiesić białą flagę i powiedzieć: dyskutujmy do upadłego. Ale nic nie będziemy mogli zrobić, bo się jeszcze okaże, że na końcu radni zgłoszą do prokuratury, że zmarnowaliśmy miliony złotych, np. budując podgrzewaną płytę boiska.
Kiedy więc skończy się dyskusja na temat stadionu i rozpocznie się remont?
Gdy zakończy się dyskusja w radzie miasta. Przygotujemy wyniki raportu i analizy dotyczące budowy stadionu na peryferiach miasta. Udzielimy wszystkich odpowiedzi radnym, by mogli zająć konkretne stanowisko wobec tego festiwalu pomysłów. Będę dążył do tego, by w kwietniu lub w maju ostatecznie sprawę przedstawić na sesji i otrzymać konkretne, ostateczne stanowisko radnych.
Rozmawiał Mariusz Lodziński, Gazeta Wyborcza, 28.03.2007
Reklama