ŁKS musi w końcu znaleźć stadion

źródło: Gazeta.pl; autor: Krzysztof

Jeżeli działacze ŁKS-u Łomża nie znajdą stadionu, na którym ich piłkarze mogliby rozgrywać mecze w roli gospodarza, grozi im wyrzucenie z II ligi. Władze Polskiego Związku Piłki Nożnej są bowiem coraz bardziej zirytowane ich postawą

Reklama

Zespół z Łomży w ekspresowym tempie awansował do II ligi i wtedy zaczęły się kłopoty. Najpoważniejszy - ze znalezieniem stadionu, na którym łomżanie mogliby podejmować zespoły gości. Obiekt w Łomży nie spełnia bowiem nawet minimalnych wymogów licencyjnych PZPN-u, a obecnie trwa na nim remont. Dlatego też działacze ŁKS-u musieli znaleźć miejsce zastępcze, to jednak nie okazało się takie proste. Początkowo zdecydowali się na grę w Mławie.

Od Annasza do Kajfasza

- Otrzymaliśmy zapewnienie, że właśnie tam ŁKS będzie rozgrywał swe mecze, dlatego przyznaliśmy mu warunkowo licencję - tłumaczy Krzysztof Smulski, członek komisji ds. licencji klubowych II ligi.

Łomżanie jednak ani jednego spotkania nie rozegrali w Mławie, ponieważ nie doszli do porozumienia z miejscowymi działaczami. Z tego też powodu zostali ukarani walkowerem za brak zapewnienia miejsca do rozegrania pojedynku z Zagłębiem Sosnowiec. To podziałało mobilizująco na działaczy z Łomży i rozpoczęli poszukiwanie innego stadionu.

Swe kroki najpierw skierowali do Białegostoku. Chcieli, aby ich drużyna mogła grać na obiekcie Hetmana - tym samym, na którym rywali podejmuje białostocka Jagiellonia. Początkowo twierdzili, że nie będzie z tym żadnych problemów, ostatecznie musieli zrezygnować ze swego pomysłu. Na granie ŁKS-u w Białymstoku nie zgodził się bowiem komendant wojewódzki policji. Łomżanie postanowili więc skierować się w stronę Grajewa, gdzie ostatnio wyremontowano obiekt trzecioligowej Warmii. Tu też działacze ŁKS-u zapewniali, że wszystko jest na dobrej drodze i nie będzie żadnych problemów, aby ŁKS mógł tam grać. Po raz kolejny stało się inaczej. Znowu na przeszkodzie stanęła decyzja policji. Stwierdziła ona, że m.in. brak jest na obiekcie dróg ewakuacyjnych dla kibiców, nie wiadomo też, jak będą rozmieszczeni na obiekcie kibice ŁKS-u oraz Warmii, którzy nie darzą się sympatią.

- To są wszystko drugorzędne kłopoty, z którymi można sobie poradzić - stwierdza Krzysztof Waszkiewicz, burmistrz Grajewa, od którego zależy ostateczna decyzja, czy pozwoli grać piłkarzom ŁKS-u w Łomży. - Największy kłopot jest taki, że nie mamy odpowiedniej liczby policjantów, by zapewnić bezpieczeństwo na tego typu zawodach. Mamy ich tylko 25, a ta liczba w żaden sposób nie zapewni bezpieczeństwa. W takim wypadku nie pozwolę na rozgrywanie spotkań. Jednak jeśli otrzymam zapewnienie, że do ochrony spotkań zostaną oddelegowani dodatkowi policjanci z Łomży czy też Białegostoku - nie widzę żadnych przeciwwskazań.

W tej sprawie doszło we wtorek do spotkania burmistrza z wiceprezydentem Łomży Marcinem Sroczyńskim.

- Nie zakładamy innej możliwość niż ta, że policjanci z Grajewa otrzymają wsparcie - mówi Sroczyński. - Wierzę, że komendant wojewódzki policji nie będzie miał nic przeciwko temu. Tym bardziej że nawet na mecze trzecioligowej Warmii są oddelegowywani policjanci z Łomży i Białegostoku.

O dziwo, na razie nikt nawet nie zgłosił się w tej sprawie do szefa podlaskich policjantów Adama Mularza.

- Nie wiem, o co chodzi, więc nie mogę nic powiedzieć na ten temat - oświadcza tylko Mularz. - Jeżeli zostanie złożony odpowiedni wniosek, to się do niego wtedy ustosunkuję.

Groźba wyrzucenia z ligi

Jaka będzie decyzja komendanta - nie wiadomo, ale jeżeli będzie odmowna, ciemne chmury zbiorą się nad ekipą beniaminka z Łomży. Działacze PZPN tracą bowiem powoli cierpliwość.

- ŁKS nie może grać bez przerwy na wyjazdach - mówi Smulski. - Mecz z Unią Janikowo [zaplanowany na 7 października - red.] powinien się odbyć na stadionie w Grajewie, tak jak to ostatnio deklarowali działacze z Łomży. Klub doskonale wie, jakie są wymogi licencyjne i jakie grożą mu kary. Nie chcemy sięgać po te najcięższe, czyli walkowery, ale jeżeli nie będziemy mieli innego wyjścia, to tak właśnie będziemy musieli postąpić.

- Mam nadzieję, że władze ŁKS-u się w końcu obudzą - dodaje Wojciech Jugo, przewodniczący Wydziału Gier PZPN-u. - Nie rozumiem, na co czekały tyle czasu. Chyba nie zdawały sobie sprawy, co znaczą drugoligowe rozgrywki.

Według regulaminu PZPN-u zespół ukarany trzykrotnie walkowerem zostaje relegowany do ligi o dwie klasy rozgrywkowe niżej.

- Wierzymy, że do tego nie dojdzie i porozumiemy się z władzami Grajewa - mówi Stanisław Kaseja, prezes ŁKS-u. - Już się dogadaliśmy, że jednorazowe wynajęcie obiektu w Grajewie będzie nas kosztować 10 tys. złotych i nawet nie dopuszczamy do siebie myśli, że coś tym razem mogłoby nam się nie udać.

Na całym zamieszaniu tracą przede wszystkim piłkarze, którzy zamiast grać przed własną publicznością, tułają się po całym kraju. Mecze w roli gospodarza rozgrywali już m.in. w Bydgoszczy i Gliwicach. Na razie na zmianę gospodarza zgodziły się tylko władze Jagiellonii. Pozostałe kluby oczywiście godzą się na grę na jesieni na własnym stadionie, pod warunkiem że na wiosnę znowu ŁKS do nich zawita. A że gra na wyjazdach łomżanom nie wychodzi najlepiej, pokazuje ich miejsce w tabeli: z dorobkiem trzech punktów są na ostatniej pozycji w lidze.

Tomasz Piekarski, Gazeta Wyborcza, 27.09.2006

Reklama