Euro 2012 nie dla Krakowa

źródło: Gazeta Wyborcza; autor: Krzysztof

Warszawa, Poznań, Gdańsk i Wrocław będą walczyć o piłkarskie mistrzostwa Europy dla Polski. W poniedziałek zapadła oficjalna decyzja w tej sprawie. Jak się dowiedziała "Gazeta", decydowały nie tylko względy merytoryczne

Reklama

To, że Wrocław zdystansował Kraków, rozstrzygnęło się w piątek. Pochodzący z PiS wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk oraz marszałek województwa Tomasz Wróblewski zaprosili do Wrocławia ministra sportu Tomasza Lipca. Pokazali mu Stadion Olimpijski, zaprosili na kolację i przekonywali. W sobotę rano podczas konferencji zapewniali już, że Wrocław jest w czwórce.

Nasz informator twierdzi jednak, że wizyta ministra była tylko formalnością: - Awans Wrocławia to przede wszystkim efekt działania posła PiS Adama Lipińskiego, od wielu lat najbliższego współpracownika Kaczyńskich. Jego zdaniem Kraków nie miał szans na nominację, bo nie chciano robić prezentu związanemu z lewicą prezydentowi Jackowi Majchrowskiemu (ma rywalizować o krakowską prezydenturę z kandydatem PiS Zbigniewem Ziobro) i żaden ze znanych posłów PiS nie zaangażowali się w lobbowanie za Krakowem. Był też problem techniczny - krakowscy działacze przedstawili projekt modernizacji stadionu Wisły ze zbyt małą ilością miejsc dla kibiców, poniżej normy wymaganej przez UEFA.

Marcinkiewicz za Poznaniem, Krauze za Gdańskiem

Dlaczego w czwórce znalazł się Poznań, który w sierpniu zeszłego roku decyzją Polskiego Związku Piłki Nożnej razem z Krakowem był na liście rezerwowej? - Zszokowani przedstawiciele Poznania od razu rozpoczęli starania o nowe rozdanie. Po wyborczym zwycięstwie PiS tamtą decyzję unieważniono i gra sześciu miast rozpoczęła się od nowa - opowiada działacz biorący udział w pracach Sztabu Organizacyjnego Euro 2012. - Od tego momentu Poznań lobbował i wykonał wielką pracę marketingową. Ale ich największym atutem było poparcie pochodzącego z Gorzowa Wielkopolskiego premiera Kazimierza Marcinkiewicza. To dzięki niemu Poznań wskoczył do czwórki.

Prawie od początku był w niej natomiast Gdańsk. Przeszkodą nie jest nawet to, że miasto nie jest właścicielem terenów, na których chce za 80 milionów euro wybudować supernowoczesny stadion Baltic Arena. Część z nich zajmują działki ogrodowe, a proces ich wykupywania może potrwać bardzo długo.

Nasz informator podkreśla, że o wyborze Gdańska zdecydowało zaangażowanie dwóch ludzi: - Świetnie w kampanii reklamowej wykorzystano Lecha Wałęsę, co podczas prezentacji w Budapeszcie zrobiło ogromne wrażenie na przedstawicielach UEFA. Ale decydująca była aktywność właściciela Prokomu Ryszarda Krauzego mającego świetne układy z nową władzą. Wybór Gdańska to ukłon w jego stronę.

Warszawa najgorsza, ale wybrana

Zdaniem działacza znającego wszystkie oferty najgorsze przedstawiły Chorzów i Warszawa: - Projekt budowy Stadionu Narodowego w miejsce stołecznego Stadionu Dziesięciolecia jest mało realny, bo nierealne jest rozwiązanie umów z tysiącami kupców handlujących na największym europejskim targowisku - mówi nasz rozmówca. - Przez cztery lata prezydentury w Warszawie Lech Kaczyński nie poradził sobie z tym problemem. Ale od początku było wiadomo, że stolica i tak znajdzie się w czwórce.

Już dawno natomiast skreślono kandydaturę Chorzowa, któremu nie pomogły całostronicowe ogłoszenia promujące kandydaturę w "Gazecie". Przedstawiciele tego miasta byli pasywni w lobbowaniu i nie mieli poparcia politycznego. Minister Lipiec skrytykował też chorzowski stadion: - Trybuny znajdują się bardzo daleko od boiska, widoczność jest słaba. Ale tak naprawdę dziś nie mamy żadnego obiektu, który spełniałby wymogi UEFA, a wszystkie projekty są wirtualne. Na szczęście, kiedy Portugalia dostawała organizację ME, miała tylko jeden stadion spełniający wymogi i jakoś sobie poradziła - przypomina minister.

Artur Brzozowski, Gazeta Wyborcza 24.04.2006

Reklama