Bukareszt: Gwiazda już w należnym jej miejscu

źródło: własne [MK]; autor: michał

Bukareszt: Gwiazda już w należnym jej miejscu Tego święta nie mogła im zepsuć nawet krótka ulewa. Nowy stadion Steauy Bukareszt otwarto z hukiem i blaskiem pirotechniki, a biletów nie starczyło pomimo pandemii, pory meczu i statusu rozgrywek.

Reklama

Mogłoby się wydawać, że taka inauguracja nie będzie wielka. W końcu dopiero na parę tygodni przed meczem Steaua – OFK Belgrad udało się „klepnąć” występ rywali, do tego na środowy wieczór. Dalej: Steaua co prawda awansowała, ale mimo wszystko dopiero z trzeciej do drugiej ligi. I wreszcie, mamy przecież pandemię i na widownię wchodzić mogli tylko zaszczepieni, niedawni ozdrowieńcy lub osoby z negatywnymi testami.

A jednak, środowy towarzyski pojedynek Steauy z OFK stał się świętem przechodzącym do historii. Takiego otwarcia nie powstydziłoby się wiele drużyn, zwłaszcza biorąc pod uwagę trudne okoliczności odbudowy klubu w dobie pandemii.

Rząd zezwolił na wypełnienie 50% z mieszczącego ponad 31 000 widzów stadionu i bilety rozchodziły się bardzo szybko. Po kilku dniach sprzedaży cała południowa trybuna była wyprzedana, następnie sektory wzdłuż boiska i w końcu narożniki.

Stadionul Steaua, Bucharest© Compania Națională de Investiții / CNI Facebook

Widowisko i na murawie, i na trybunach

Zaproszenie OFK Belgrad nie było przypadkiem, w końcu właśnie przeciwko temu rywalowi otwierano stary Stadionul Steaua w 1974 roku. I do przerwy wydawało się, że mecz będzie faktycznie mocno towarzyski – bramek nie było. Ale kiedy już Steaua zaczęła strzelać, nie mogła przestać. Końcowy wynik 6:0 podtrzymał wyjątkowo radosny nastrój.

O atmosferę od pierwszych minut dbała Peluza Sud, czyli południowa trybuna. To tam skonsolidowały się grupy kibiców Steauy. Każda z nich przygotowała osobny baner z hasłem na okoliczność meczu otwarcia, a wspólnie stworzyli kilka opraw w trakcie meczu. Najpierw zawieszony pod dachem wielki herb z liczbą 1947 w otoczeniu flag w klubowych barwach. Później kolejna podnoszona oprawa – tym razem dla legendarnego zawodnika, Mariusa Lăcătușa (357 meczów w barwach Steauy).

Skoro już jesteśmy przy Lăcătușie, na jego cześć w środowy wieczór wycofano numer 7 – już żaden zawodnik Steauy nie wystąpi z nim na plecach. Siódemka jest bardzo istotna w historii klubu powstałego 7 czerwca 1947, więc przy okazji 74. urodzin – podczas meczu organizowanego 7 lipca – zapadła właśnie taka decyzja.

Stadionul Steaua, Bucharest© Asociația Steliștilor

Wśród zaproszonych gości pojawili się również ci, którzy w 1986 na stadionie w Sewilli ograli Barcelonę, zdobywają pierwszy w historii Puchar Europy dla klubu ze Wschodniej Europy. Pewnym zgrzytem było pominięcie legend z wcześniejszych lat, jak Marcel Răducanu (229 meczów i 94 gole), ale nawet ten ostatni poza wyrażeniem rozczarowania nie chował urazy.

Nie, Gigi, nie jesteś tu mile widziany

Inną osobą, która nie została zaproszona, jest Gigi Becali, właściciel innego bukaresztańskiego klubu piłkarskiego, FCSB. Jeszcze kilka lat temu ten klub nazywał się Steaua, ale już tak nie jest – w 2014 sąd orzekł, że Becali pozyskał i wykorzystywał symbolikę Steauy niezgodnie z prawem. Batalie sądowe trwają (m.in. o pokaźne odszkodowanie od Becaliego i odebranie FCSB wszystkich tytułów zdobytych jako Steaua), trwa też rozłam wśród zdezorientowanych fanów klubu.

Ci najbardziej gorliwi już prawie w komplecie wrócili do odbudowywanej powoli CSA Steaua, ale inni wciąż lubią patrzeć na FCSB, walczące o mistrzostwo i europejskie puchary. Ale nawet oni pewnie nie wiedzą, co właściwie znaczy FCSB, skoro zgodnie z prawem nie może znaczyć FC Steaua Bucuresti. Mało tego, pełna nazwa klubu jest wyjątkowo groteskowa, to SC Fotbal Club FCSB SA.

Rumuńskie media wciąż uwielbiają Becalego – jego barwne wypowiedzi (zwłaszcza wprost z ociekającego złotem pałacu, gdzie zaprasza media) są omawiane w całym kraju. Ale wygląda na to, że coraz trudniej traktować Becalego poważnie, nawet jeśli jako temat portali „doskonale się klika”.

Przed meczem otwarcia nowego Stadionul Steaua w dzielnicy Ghencea Gigi odgrażał się, że jeszcze Ministerstwo Obrony (właściciel stadionu i klubu Steaua) będzie go prosić o grę FCSB na nowym stadionie. Ale Ministerstwo nie tylko go nie prosi – on od kilku lat ma zakaz wstępu na te tereny.

Wczoraj, tuż po otwarciu nowej areny, Becali wciąż zapewniał, że zagram na Ghencei, kiedy tylko będę chciał i nieważne, że jakieś ministerstwo mu zakazuje. Ale dziś, w kolejnej barwnej wypowiedzi, nie jest już zainteresowany. – Co ja mam z nimi wspólnego? Skoro mają swoją Steauę, to nic mi do tego – odżegnywał się w rozmowie.

Jaki jest nowy stadion bez Gigiego?

Nie mamy jeszcze wystarczająco dużo zdjęć, by przygotować dla Was pełną prezentację nowego stadionu Steauy, ale to wkrótce powinno się zmienić. Nowa arena piłkarska jest stosunkowo prosta i budżetowa, bez szczególnych ozdobników. Choć nie zabrakło podświetlania dachu czy pokaźnego pasa LED wbudowanego w elewację.

Jednocześnie ten klasyczny stadion ma kilka ciekawych akcentów: schody prowadzące na promenadę trybun układają się w kształt gwiazdy, foteliki lekko nawiązują do barw klubowych, a i muzeum klubu jest już w przygotowaniu. W uzyskaniu przychodów – by nie trzeba było prosić Becalego – mają pomóc skybar, hotel, 573 miejsca parkingowe pod obiektem czy małe obiekty sportowe wewnątrz.

W połączeniu z widownią 31 254 miejsc daje to bardzo efektowny, drugi co do wielkości stadion Bukaresztu. I choć jego budowa oraz inauguracja opóźniły się w trakcie pandemii, to cena ok. 94,7 mln € (430 mln zł) jest na przyzwoitym poziomie.

Autor: Michał Karaś

Reklama