Komentarz: PiS urządza szopkę w sprawie Stadionu Skry

źródło: własne [MK]; autor: michał

Komentarz: PiS urządza szopkę w sprawie Stadionu Skry Premier kpi z wyborców – dokładnie tak samo, jak robił to Patryk Jaki w 2018 roku. Dziś „chcą remontować” Stadion Skry, by dopiec Trzaskowskiemu. A kiedy mogli, nie zrobili nic. Mało tego, bywali przeciwni.

Reklama

Premier Morawiecki pojawił się na zrujnowanym stadionie warszawskiej Skry, by pokazać mediom „kolejny symbol nieudolności prezydenta Warszawy”. Mateusz Morawiecki zaproponował miastu stołecznemu Warszawa, by przekazało obiekt w ręce rządu, a ten wykona to, czego miasto zrobić nie umiało. Oczywiście, formalnie konferencja zupełnie nie ma związku z faktem, że obecny prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski jest najgroźniejszym rywalem Andrzeja Dudy w wyborach, do których zostało kilka dni. Ot, zbieg okoliczności.

Chcemy wykonać remont za Rafała Trzaskowskiego i to zrobimy, jeżeli miasto stołeczne przekaże państwu ten stadion z tradycjami, który może być dumą Polaków – podsumował Morawiecki, zarzucając Trzaskowskiemu lenistwo, kłamstwo i wspomnianą już nieudolność.

Dla wielu obserwatorów mogło to przypominać sytuację sprzed wyborów samorządowych w 2018 roku, takie małe déjà vu. Na tym samym stadionie o nieudolności poprzedniczki Trzaskowskiego grzmieli wówczas wspólnie Patryk Jaki oraz Witold Bańka, ówcześni wiceminister sprawiedliwości oraz minister sportu.

Stadion Skry Warszawa© Robert Danieluk

Zainteresowanie rządu losami Stadionu Skry wydaje się więc – zapewne zupełnym zbiegiem okoliczności – zależeć od cyklu wyborczego oraz od tego, przeciwko komu przychodzi walczyć kandydatom ich partii. Ponieważ w okresie pozawyborczym zatroskanie gwałtownie spada.

Dla przykładu, gdy w 2016 roku padło pytanie, czy Ministerstwo Sportu i Turystyki wesprze dofinansowaniem inwestycję w niegdyś reprezentacyjny stadion, minister sportu Witold Bańka odparł rozbrajająco, że „dacie sobie radę sami”. Z kolei gdy w projekcie budżetu na 2017 jeden z posłów PO zaproponował stworzenie rezerwy celowej (200 mln zł) na budowę na Skrze okazałego kompleksu lekkoatletycznego rangi narodowej, cały PiS głosował przeciwko. Teraz, na kilka dni przed wyborami, znów przypomnieli sobie, jak bardzo im zależy.

Dlaczego Skra jest powodem do wstydu?

Żeby nie było wątpliwości – stadion Skry jest hańbą dla wszystkich rządzących w Warszawie, a więc również dla Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz Rafała Trzaskowskiego. Dokładnie taką, jaką kiedyś był impas w sprawie Stadionu Dziesięciolecia. Problem w tym, że kolejne stołeczne administracje borykały się z obstrukcją ze strony samej Skry, z którą konflikty sądowe zajęły większą część kończącej się dekady, docierając aż do Sądu Najwyższego.

Ponieważ miasto postępuje zgodnie z prawem, nie może ot tak wyrzucić dotychczasowego dzierżawcy bez wydania przez niego obiektu. Nie może zresztą również przekazać go rządowi, bo nie da się zgodnie z prawem przekazać czegoś, do czego nie ma się pełni praw. Należy podejrzewać, że premier Morawiecki o tym wie (w końcu konflikt ze Skrą jest znany powszechnie od dobrych kilku lat), ale liczy, że wyborcy jego „troskę” kupią.

To nie oznacza, że na Trzaskowskim czy jego poprzedniczce nie spoczywa część odpowiedzialności za postępującą ruinę na Skrze. W końcu konkurs na koncepcję przebudowy wypadł – znów, na pewno przypadkiem! – tak, by pokazać wizualizacje na wybory samorządowe 2018 i móc powiedzieć „działamy!”.

Stadion Skry Warszawa© UM Warszawa

No właśnie, działanie. Czy administracja Trzaskowskiego mogłaby działać szybciej i bardziej stanowczo? Możliwe, ale tu trzeba by rzeczowej analizy możliwości prawnych. Prezes Skry wodzi bowiem miasto za nos – w grudniu 2019 chciał niby dobrowolnie wydać nieruchomość, a dziś sprawa znów jest w sądzie.

Pod względem proceduralnym obecny prezydent stolicy nie ma jednak zaniedbań: walka ze Skrą o przejęcie obiektu trwa (sprawa jest ponownie w drugiej instancji sporu sądowego), konkurs na przebudowę stadionu przeprowadzono i rozstrzygnięto, więc tę część zadania miasto wykonało. Może dziś twierdzić, że ma związane ręce, bo faktycznie ma. Nawet jeśli to wygodna pozycja, na alibi...

Michał Karaś

Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, wypowiedz się na facebooku lub prześlij odpowiedź na adres: michal@stadiony.net.

Reklama