Łódź: Stadion Orła najwcześniej w lipcu

źródło: własne | MK; autor: michał

Łódź: Stadion Orła najwcześniej w lipcu Wykonawca mówi, że „miał być czerwiec, raczej będzie lipiec”. Wiceprezydent mówi o otwarciu „w tym roku”. A przecież stadion żużlowy w Łodzi miał być gotowy pół roku temu! Ani klub, ani PZM nie będą zadowoleni.

Reklama

Miał być jeden z szybciej budowanych stadionów w Polsce, a robi się farsa. Stadion Orła Łódź nie jest gotowy nawet w połowie, choć miał być przekazany inwestorowi pół roku temu, we wrześniu 2017. Aktualny termin oddania już jest... nieaktualny, a kolejny jest na razie tylko szacunkowy.

Zaczęło się pięknie. W marcu 2016 podpisanie umowy, wejście na plac przy ul. 6 Sierpnia w kwietniu, a 16 maja 2016 oficjalne rozpoczęcie prac. Od marca 2016 wykonawca – firma Molewski S.A. – miał 18 miesięcy na zakończenie inwestycji wartej prawie 44 miliony złotych.

Termin wyznaczony został więc na wrzesień 2017, ale szybko okazał się nierealny do dotrzymania. Nowym celem stał się więc sezon żużlowy 2018, który rozpocznie się 8 kwietnia. Stadion miał być gotowy w marcu, by – po odbiorach – ugościć widzów właśnie podczas kwietniowych zawodów.

Stadion Orła Łódź

Mamy jednak 12 marca, a inwestycja nie jest jeszcze przygotowana nawet w połowie. Według informacji łódzkiego oddziału TVP aktualne zaawansowanie to 45%. Wszystkie prace żelbetowe są co prawda ukończone, ale konstrukcja dachu jest kompletna tylko na łukach, instalacja poszycia nawet się nie zaczęła. Prace wykończeniowe wewnątrz obiektu są mało zaawansowane, a instalacji fasad nawet nie zaczęto. Dlaczego?

Nie możemy realizować robót na elewacjach budynku, ponieważ mury są w pełni przemrożone. Jeżeli chodzi o elementy zewnętrzne, drogi, grunt przez tych kilka dni mrozu przemroził się na 60 centymetrów i naprawdę jest teraz problem z kopaniem tego wszystkiego – tłumaczy dyrektor kontraktu, Maciej Krzysztoń.

Urząd miasta zapewnia, że zima nie może być wytłumaczeniem dla wykonawcy, ponieważ w tym roku była łagodna i nawet ostatnia fala mrozów nie powinna mieć istotnego wpływu na harmonogram. Dlatego, jeśli stwierdzone zostaną przyczyny opóźnienia z winy wykonawcy, miasto będzie egzekwować kary umowne. Nieoficjalnie największym problemem jest brak solidnych podwykonawców dla inwestycji. To jednak problem firmy Molewski, nie podatników czy Orła Łódź.

A jednak właśnie Orzeł może ponieść największe konsekwencje. Klub żużlowy otrzymał zgodę od organizatora rozgrywek, by wszystkie możliwe mecze (w sumie 8) rozegrać najpierw na wyjeździe, a dopiero potem zacząć ściganie przed własną publicznością. To sprawia, że zamiast kwietniowego startu w Łodzi żużlowcy pojadą na własnym torze dopiero 9 lub 10 czerwca. Niestety... mieli pojechać, ponieważ ten termin również można już wyrzucić do kosza.

Wykonawca zdaje się pracować według zupełnie innego harmonogramu niż ten umowny. – W styczniu [a więc w chwili, gdy oficjalny harmonogram zakładał koniec w marcu – przyp. red.] planowaliśmy tę inwestycję zakończyć gdzieś do końca czerwca, natomiast nie ma co ukrywać, że ostatnie mrozy też nam pogorszyły sytuację i w tej chwili planujemy, że termin zakończenia tej inwestycji to będzie lipiec – stwierdził z rozbrajającą szczerością dyrektor kontraktu.

To stawia w wyjątkowo trudnej sytuacji Orła, ponieważ może się okazać, że – wliczając czas niezbędny na odbiory nie uda się rozegrać na nowym stadionie żadnego meczu w sezonie zasadniczym. Tymczasem wizytujący budowę prezes Polskiego Związku Motorowego Michał Sikora podkreślił w minionym tygodniu, że „nie wyobraża sobie”, by nowy stadion nie został oddany na czas. Czy uda się znaleźć wyjście z tej patowej sytuacji?

Reklama