Gdańsk: Tylko jedna trybuna otwarta, wojewoda długo myślał nad karą

źródło: WP.pl / Lechia.pl; autor: michał

Gdańsk: Tylko jedna trybuna otwarta, wojewoda długo myślał nad karą Wojewoda pomorski potrzebował ponad 50 dni na wybór kary dla Lechii Gdańsk. Gdy w końcu karę wybrał, Lechia praktycznie nie ma szans na odwołanie. Za 25 rac Ryszard Stachurski wyłączył z użytkowania trzy czwarte PGE Areny.

Reklama

Wczoraj wojewoda pomorski Ryszard Stachurski zdecydował o wyłączeniu z użytkowania trzech trybun PGE Areny. W meczu przeciwko Pogoni Szczecin 15 lutego dostępna dla widzów będzie jedynie trybuna zachodnia, ta z najdroższymi miejscami. To co najwyżej 12 tysięcy krzesełek.

Taka kara spotkała Lechię Gdańsk za wydarzenia z meczu z Legią 8 grudnia. W sektorze gości zapłonęło wtedy 15 rac, a u gospodarzy – 10. Z powodu zadymienia sędzia przerwał na chwilę mecz.

Komendant pomorski policji nie czekał długo. Już 10 grudnia wystosował pismo, by wojewoda skorzystał z możliwości zamknięcia stadionu. Urząd Wojewódzki potrzebował jednak znacznie więcej czasu na rozpatrzenie wniosku. Do wczoraj minęły w sumie 53 dni (!) od złożenia wniosku przez policję.

Kara została ogłoszona na dwa tygodnie przed meczem. To oznacza, że jeśli Lechia się od kary odwoła, najpewniej decyzję otrzyma już po spotkaniu, przez co odwołanie może okazać się nieskuteczne nawet w przypadku przyznania klubowi racji.

Bardzo krytycznie do decyzji wojewody odniosła się Ekstraklasa SA, organizator rozgrywek. - Uważamy, że zastosowana przez wojewodę kara jest niewspółmierna do skali zdarzenia – mówi Marcin Animucki, wiceprezes Zarządu EkstraklasyZachowanie kibiców podczas meczu Lechia-Legia było niedopuszczalne i spotkało się zarówno z potępieniem z naszej strony, jak i konsekwencją w postaci kary dyscyplinarnej nałożonej przez Komisję Ligi. Sprzeciwiamy się treściom politycznym oraz nawoływaniu do przemocy i nienawiści na stadionach Ekstraklasy. Jednak, naszym zdaniem, w Gdańsku nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa na imprezie masowej. Poza tym zamknięcie stadionu niemal dwa miesiące po incydencie i na krótko przed startem rundy wiosennej sprawia, że trudno jest zrozumieć sensowność zastosowanej kary.

Reklama