Bezpieczeństwo: „Większość konfliktów udaje się rozwiązać przez dialog”

źródło: Pomorska.pl; autor: michał

Bezpieczeństwo: „Większość konfliktów udaje się rozwiązać przez dialog” Generalna zasada jest prosta: tam, gdzie podjęto dialog ze stowarzyszeniami kibicowskimi, określono warunki tego dialogu, tam większość konfliktów udaje się rozwiązywać prewencyjnie – mówi dla „Gazety Pomorskiej” dr. Dominik Antonowicz w rozmowie na temat ostatnich wydarzeń chuligańskich.

Reklama

Uznany specjalista zajmujący się środowiskiem kibiców, dr Dominik Antonowicz, udzielił obszernego wywiadu „Gazecie Pomorskiej” w kontekście niedawnych zajść, m.in. na plaży w Gdyni czy w Łomiankach. Jego zdaniem tarcia między fanatykami a resztą świata piłkarskiego będą występować, ale nie muszą one urastać do rangi wielkich skandali.

- Na pewno zdarzenia, o których ostatnio było głośno w mediach, miały miejsce, ale trzeba mieć świadomość ich skali. Na plaży pobiło się kilkudziesięciu mężczyzn z powodów nam jeszcze dokładnie nieznanych. Fakt, że byli ubrani w koszulki klubu piłkarskiego, uczynił z bójki wydarzenie krajowe, a nawet międzynarodowe. Źle się stało, że konflikt między plażującymi kibicami i marynarzami przerodził się w awanturę, ale wybuchła panika medialna zupełnie nieproporcjonalna do skali tego zdarzenia – mówi dr Antonowicz.

To nie oznacza wcale, że problemu nie ma. Przeciwnie, problem jest, ale w Polsce nie rozwiązuje się go dobrze zdaniem toruńskiego socjologa. - W krajach, w których podjęto dialog z kibicami, sytuacja jest generalnie pod kontrolą, choć i tam nie brakuje incydentów. Warto sobie jednak uświadomić, że gdyby przenieść polskich polityków do Niemiec, Holandii, Austrii czy nawet Anglii, to tam pozamykaliby połowę stadionów. Polskie problemy to grupy przestępcze na trybunach, a nie kibice odpalający race czy nawet przeklinający na stadionie. Problem polskich władz polega na tym, że konsekwentnie stosują politykę strzelania z armat do szerszeni – ocenia socjolog. I przypomina: - Generalna zasada jest prosta: tam, gdzie podjęto dialog ze stowarzyszeniami kibicowskimi, określono warunki tego dialogu, tam większość konfliktów udaje się rozwiązywać prewencyjnie. Tam, gdzie stowarzyszenia kibiców biorą odpowiedzialność za organizację sektorów dopingujących, dbają o zachowanie pewnych standardów w sektorach dopingujących oraz podczas meczów wyjazdowych, tam udaje się ograniczać wpływy grup przestępczych oraz ich stadionowy autorytet.

Zdaniem Antonowicza Polska ma poważny problem właśnie z dostępem grup przestępczych do trybun, którego władze nie odcinają. - [...] świat przestępczy niebezpiecznie zbliżył się do trybun, które polskie władze wykluczyły ze społeczeństwa. Kibice, zwłaszcza ci najbardziej zaangażowani, wytwarzają ogromny kapitał społeczny. Ten kapitał jest cennym aktywem, który może być wykorzystany w różnych celach, na przykład charytatywnych, samopomocy, ale również celach przestępczych. Tymczasem kapitał społeczny sam w sobie jest dobrem niezwykle wartościowym i w polskim społeczeństwie niezwykle rzadkim.

Wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika ocenia, że Polska nie idzie aktualnie najlepszą drogą w walce z problemami trybun. Istnieje bowiem ryzyko, że przez wrzucenie dopingujących kibiców do jednego worka z bandytami nasze stadiony stracą wiele ze swojego uroku. - Stadion bez kibiców głośno dopingujących jest martwy, zupełnie brak w nim żywiołowej atmosfery. Zarówno w Niemczech, Włoszech czy Holandii sektory dopingujące są bardzo aktywne. Przez długi czas Anglicy myśleli, że ich eliminacja to będzie idealne rozwiązanie i pozwoli przepędzić najbardziej zaangażowanych kibiców ze stadiony. Powoli i tam zaczynają dostrzegać problem stadionowej ciszy, która akurat w piłce jest wyjątkowo irytująca. Manchester United zatrudnił inżyniera do spraw dopingu czyli osobę odpowiedzialną za budowanie atmosfery na stadionie, na którym panowała niemal teatralna cisza. Ten przykład pokazuje, jak ważna choć trudna jest relacja między klubem piłkarskim a jego najwierniejszymi kibicami.

Całość wywiadu w papierowym wydaniu „Gazety Pomorskiej” oraz w wersji premium online, na Pomorska.pl.

Reklama