Łódź: Cacek (znów) grozi przeniesieniem Widzewa

źródło: PrzegladSportowy.pl; autor: michał

Łódź: Cacek (znów) grozi przeniesieniem Widzewa Właściciel łódzkiego klubu narzeka na miasto i grozi, że bez załatwienia sprawy stadionu wyprowadzi Widzew poza Łódź. Twierdzi, że są już dwa miasta zainteresowane przeprowadzką do nich – wynika z wywiadu w „Przeglądzie Sportowym”.

Reklama

„Przegląd Sportowy”: Widzew to Łódź, nie wyobrażamy sobie Widzewa w Olsztynie.

Sylwester Cacek: A dlaczego nie? Widzew to zastrzeżony znak towarowy. W mojej opinii miasto nie ma żadnych powodów, żeby mnie nie lubić. Chyba tylko dlatego, że zabiegaliśmy, aby były przejrzyste zasady dotowania klubów, a nie jak się komuś przyśni. I to samo ze stadionem, gdzie nie ma mowy o racjonalnym zachowaniu ze strony miasta. Najpierw, jeszcze za Kropiwnickiego, obiecano stadion miejski na ponad 30 tysięcy widzów i dlatego chcieliśmy budować własny mniejszy, a od czasu do czasu skorzystać z miejskiego. Po miesiącu uznano, że jednak lepsze będą dwa stadiony po 15 tysięcy, dla nas i ŁKS. Potem rada miasta uchwaliła, że sprzeda nam ziemię pod budowę stadionu z maksymalną bonifikatą, za złotówkę. Prawnicy to sprawdzili, wszystko było w porządku, ale zaraz została wybrana pani prezydent i znalazła opinię prawną, według której nie można sprzedać tej ziemi spółce. Tylko zapomniano, że my jesteśmy spółką non profit. Jeśli miasto nie chce mieć piłki nożnej, to nie będzie jej miało. ŁKS się raczej nie podniesie, a my bez stadionu też mamy bardzo ograniczone możliwości.

Tak brzmi chyba najbardziej emocjonujący fragment obszernego wywiadu „Przeglądu Sportowego” z Sylwestrem Cackiem. Milioner zastrzega, że daje Łodzi jeszcze jeden sezon. Później rozważa wyprowadzkę i zapewnia, że rozmawia z dwoma miastami chętnymi „przygarnąć” Widzewa. Tematem numer jeden jest stadion i rozbijające się o niego relacje z miastem.

Skąd niezadowolenie Cacka? - Jestem jedynym płatnikiem netto do klubu, a po drugiej stronie są sami beneficjenci. Najwyższa pora, żeby wszyscy zrozumieli, że to się skończyło. Trzeba przejść do konkretów. Pamiętam, że pani Zdanowska kiedyś przyszła na mecz Widzewa i mówiła, że stadion będzie bardzo szybko. Skończyło się jej urzędowanie jako wiceprezydent, teraz skończy się jej kadencja prezydenta, a rozwiązań jak nie było, tak nie ma. Zamiast tego jest szukanie różnych możliwości powiedzenia, że to nie wina miasta. Oni są cacy, a Cacek jest be. Do tego to się ogranicza. Albo mówią, że zrobią stadion na 15 tysięcy. Oczywiście, grupa kibiców powie: "Fajnie, że mamy stadion na 15 tysięcy z dachem, zamiast na 10 tysięcy bez dachu". Problem polega na tym, że o następnym stadionie będziemy mówili za 50 lat. To, co teraz wywalczymy, będzie stało przez pół wieku. Ludzie powinni sobie zdać z tego sprawę – mówi.

Właściciel łódzkiego klubu zapewnia, że nie ma już ochoty słuchać kolejnych deklaracji ze strony miasta. Teraz oczekuje konkretnych kroków w związku z budową nowego stadionu.

Reklama