Wrocław: Imtech szantażował miasto w sprawie stadionu?

źródło: GazetaWroclawska.pl; autor: michał

Wrocław: Imtech szantażował miasto w sprawie stadionu? Niepokojące ruchy podwykonawcy wobec magistratu opisuje „Gazeta Wrocławska”. Imtech miał grozić, że bez spłaty zobowiązań wobec tej firmy Euro 2012 we Wrocławiu się nie odbędzie.

Reklama

O tym, że sytuacja na budowie Stadionu Miejskiego we Wrocławiu nie była idealna, wiadomo od ponad roku. Jesienią 2011 firma CES walczyła o pieniądze, które miał zalegać jej Imtech. CES-u dziś już nie ma, a upadek tego przedsiębiorstwa boleśnie odczuli mniejsi podwykonawcy, którzy do dziś nie dostali pieniędzy.

Imtech na budowie został. Ale od stycznia 2012 nie otrzymywał wynagrodzenia od głównego wykonawcy, niemieckiej firmy Max Boegl. W kwietniu Imtech zerwał kontakt w trakcie odbiorów i domagał się spłaty należności, które oszacował na 35 mln zł. Ponieważ główny wykonawca nie chciał go spłacić, firma zwróciła się do miasta o współuczestniczenie w zobowiązaniach. W skrócie: miasto miało spłacić Imtech.

Po rozmowach doszło do podpisania listu intencyjnego, w którym miasto zobowiązało się uregulować należności w ramach obowiązującego prawa. Imtech wrócił na budowę, a obiekt otrzymał wszystkie pozwolenia. Na początku maja miasto uzyskało opinię, że na podstawie polskiego prawa nie może przekazać Imtechowi wspomnianych 35 mln.

I tu zaczyna się część, która w opinii władz Wrocławia nosiła znamiona szantażu. W notatce wiceprezydenta Michała Janickiego z 21 maja widnieje informacja, że Imtech (niemiecka firma macierzysta polskiej spółki) zwrócił się do UEFA. W notatce czytamy, że w związku z brakiem płatności na stadionie (...) we Wrocławiu zamierza zwołać konferencję i poinformować, że mecze mogą się nie odbyć. (...) Powiedział, że ma możliwości, w tym dokumentację instalacji, które mogą uniemożliwić odbycie meczy i doprowadzić do braku koniecznych pozwoleń.

Co oczywiste, organizatorzy Euro 2012 skontaktowali się z miastem. Nie byle kto, bo sam dyrektor Martin Kellen. Tuż po nim miał zadzwonić prezes niemieckiego Imtechu Klaus Betz. Czy te kontakty wywarły presję? Zdaniem „Gazety Wrocławskiej” tak, ponieważ po nich miasto zapłaciło Imtechowi 2,2 mln zł, pierwszą część całej żądanej sumy.

Wkrótce później miasto zgłosiło sprawę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, uważając, że Imtech podjął bezprecedensową akcję szantażu. Dalej miasto utrzymywało, że w chwili podpisywania listu intencyjnego nie było podstaw do roszczeń finansowych. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Uznała, że nie doszło do przestępstwa ze strony Imtechu. Urząd miejski nie złożył zażalenia do sądu.

Co dalej? Dla miasta sprawa jest zamknięta i kolejnych rat wypłacanych nie będzie. Imtech sprawy nie zamknął. Imtech sprawy nie zamknął. Ponieważ proces ostatecznego rozliczenia finansowego prac nie został zakończony, nie chcemy osłabiać naszej pozycji negocjacyjnej wobec pozostałych stron zaangażowanych w ten projekt – można przeczytać w piśmie przesłanym „Gazecie Wrocławskiej”.

Reklama