Narodowy: Stadion zarabia? Nie, jeszcze nie

źródło: własne; autor: michał

Narodowy: Stadion zarabia? Nie, jeszcze nie Informacje „Gazety Wyborczej” sprzed dwóch dni były bardzo optymistyczne. Nawet zbyt optymistyczne – mało który stadion w takim stanie jak Narodowy ma szansę na zysk w pierwszym roku. Narodowy nie jest wyjątkiem i nie przynosi jeszcze zysków.

Reklama

Gdy „Gazeta Wyborcza” podała informację o zysku 500 tys. zł w pierwszych 10 miesiącach tego roku, wydawało się to zbyt piękne. Stadion Narodowy nie sprzedał nazwy, nie oddał jeszcze kompletu powierzchni komercyjnych, nie ma ekskluzywnej restauracji. Są za to koszty, bo murawę kładziono w tym roku już trzykrotnie, a samo działanie rozsuwanego dachu to spory wydatek.

Dlatego 19,5 mln przychodu i 19 mln kosztów to dane niekompletne. Wpływy się zgadzają – prawie połowę dało Euro 2012 (9,5 mln). Dobre wyniki zanotowały też koncerty Madonny i Coldplay, a i loże, choć sprzedała się na razie co trzecia, przyniosły 1,2 mln.

Zupełnie inaczej wygląda jednak sprawa kosztów. 19 mln to jedynie koszty bieżącego utrzymania obiektu – opłaty za media i jego funkcjonowanie. Ta liczba nie obejmuje jednak innych wydatków pokrywanych przez Narodowe Centrum Sportu.

Koszt wykończenia obiektu można pominąć, bo on nie będzie ciążył na obiekcie co roku. Zgodnie z informacjami rzeczniczki Ministerstwa Sportu i Turystyki Karoliny Kaczmarczyk, NCS ma czas do końca 2013 roku na uruchomienie wszystkich powierzchni, jakie mają działać na Stadionie Narodowym.

Nie można jednak pominąć kosztów wymiany murawy, ponieważ wbrew informacjom „Gazety Wyborczej” tych nie pokrywali organizatorzy imprez, lecz zarządca Narodowego. To oznacza 2 mln więcej po stronie kosztów za ostatnie miesiące. Dodatkowo koszty użytkowania obiektu za 2012 rok jeszcze wzrosną w miesiącach zimowych. Zyski już nie – więcej imprez, które mogłyby dać duży zastrzyk gotówki, na ten rok zaplanowanych nie ma.

Wbrew optymistycznym doniesieniom „Gazety” zysku w tym roku być nie może. Będzie strata i to znacząca. Wydaje się jednak, że powodu do wstydu nie ma. Nikt nie spodziewał się, że inwestycja zacznie zarabiać w pierwszym roku. Zwłaszcza w sytuacji, gdy nie wszystkie wielkie imprezy udało się przeprowadzić – odpadły finał Pucharu Polski i Superpuchar. Wcześniej PGE Arena zabrała mecz z Niemcami.

Ostrożne szacunki Ministerstwa mówią, że w 2015 roku powinna się pojawić pierwsza nadwyżka. Przyszły rok to wciąż kończenie inwestycji i dalsza komercjalizacja. Imprez będzie dużo więcej niż w 2012, ale braknie tej najbardziej dochodowej – Euro 2012. Pomóc mają mecze Reprezentacji, która być może rozegra tu wszystkie mecze o punkty.

Reklama