Londyn: Leyton Orient są gotowi zmienić nazwę, by ugrać dla siebie Olimpijski

źródło: Telegraph.co.uk / PAP; autor: michał

Londyn: Leyton Orient są gotowi zmienić nazwę, by ugrać dla siebie Olimpijski Klub wydaje się zdesperowany w przededniu ogłoszenia przyszłego gospodarza Stadionu Olimpijskiego. Właściciel zapowiada, że zmieni nazwę, by stać się częścią „dziedzictwa olimpijskiego”. A ci, którym się to nie podoba, nie są warci uwagi…

Reklama

Leyton Orient zgłaszali swoją chęć zagospodarowania Stadionu Olimpijskiego zanim jeszcze powstał jego projekt, tuż po zwycięstwie Londynu w walce o organizację Igrzysk 2012. Ale dotąd nie mieli szczęścia i byli odsyłani z kwitkiem. Dziś ich oferta jest jedną z czterech czekających na rozpatrzenie.

Najbardziej prawdopodobnym zwycięzcą jest West Ham United, ale Orient są przygotowani i na to. Ich oferta zakłada bowiem tak użytkowanie stadionu na wyłączność, jak wprowadzenie się do spółki z „Młotami”.

W ostatnich dniach klub stara się ocieplić swój wizerunek u obu podmiotów. Podkreśla więc swoją lokalność i mały zasięg. Dla decydującej o przyszłym gospodarzu London Legacy Development Company to ważne, ponieważ jej zadaniem jest nie tylko oddanie stadionu w czyjeś ręce, ale też zapewnienie, by skorzystała na tym lokalna społeczność (w ramach dziedzictwa po Igrzyskach, które miały ożywić zapadłe Stratford). Takie korzyści będą, jeśli Leyton Orient będą realizować swoje zobowiązania o darmowych biletach dla wielu grup społecznych (i tak nie są w stanie zapełnić tak wielkiego obiektu, liczą na maksymalnie 30 tys.) i pozwolą LLDC wprowadzić do zarządu swojego członka, odpowiedzialnego za realizację zobowiązań.

Z kolei West Ham ma być przekonany, że Orient nie jest dla niego konkurencją i mogą współistnieć. Dlatego właściciel Barry Hearn podkreśla, że jego klub ma medialną wartość niższą ok. 100 razy od West Hamu i korzystając z Olimpijskiego skupi się na społeczności lokalnej, tylko korzystając z ewentualnej gościnności sąsiadów.

Jednak jest coś jeszcze. Orient chcą zmienić swą nazwę z Leyton na London Orient po ponad 130 latach istnienia. To również część argumentacji, że klub chce dołączyć do „olimpijskiego dziedzictwa”. Jednak Hearn w tym przypadku zupełnie pomija opinię kibiców, którzy dziś przychodzą na mecze Orient. W dość ostrych słowach uznał jedynie, że „część hardkorowych kibiców będzie zrzędzić, ale trzeba zrobić coś dramatycznego”. Tych „mniej hardkorowych” klub chce przekonać do zmiany nazwy, obiecując nowe otwarcie i wielkie inwestycje. Silna drużyna ma być budowana m.in. dzięki pieniądzom ze sprzedaży aktualnego stadionu, Brisbane Road.

Komentarz Stadiony.net: Nie mamy nic przeciwko walce Orient o własny rozwój, zwłaszcza, że klub znalazł się w trudnej sytuacji. Jeśli przeniesie się na Olimpijski, może wiele zyskać i rozwinąć się. Jeśli się nie przeniesie, stłamszą go silniejsi sąsiedzi i będzie mu jeszcze trudniej złapać wiatr w żagle.

Desperacja jest więc poniekąd zrozumiała, ale nie tłumaczy wszystkiego – swoją aktualną polityką klub może ponieść dodatkowe straty. Ignorując tych, których nazywa „hardkorowymi”, może zrazić do siebie i tak skromną grupę ludzi, którzy daliby się za „The O’s” pokroić. A umówmy się, w Londynie tylko ludzie przywiązani do tradycji i lokalności wybierają Leyton Orient ponad potęgami Premier League czy nawet dawnymi siłami – Crystal Palace, Millwall czy Charlton Athletic. Tych ludzi nie przekona, że klub zainwestuje na dwa sezony kilkanaście milionów dzięki sprzedaży starego stadionu, bo Arsenal czy West Ham z takich sum i tak będą się śmiać. Hearn zagrał va banque – jeśli przegra, może stracić bardzo dużo.

Reklama