Euro 2012: Stadiony pełne ponad pojemność, a krzesełka puste

źródło: FSF.org.uk; autor: michał

Euro 2012: Stadiony pełne ponad pojemność, a krzesełka puste Dzień przed finałem okazuje się, że biletów na Stadion Olimpijski nie brakuje. Mało tego – zalegają. Na innych meczach też było sporo „łysin”, choć oficjalnie notowano tłumy przekraczające pojemności stadionów! Polityka UEFA jest bardzo niejasna.

Reklama

Jak pisaliśmy jeszcze przed Euro 2012, UEFA postanowiła nie ujawniać realnej pojemności stadionów-gospodarzy. Wiadomo na pewno, że ze względu na miejsca VIP/biznes/media rozbudowane na czas turnieju liczba miejsc dla "zwykłych widzów" musi być niższa od normalnej. Ale o ile niższa? Nikt nie wiedział.

Nawet w oficjalnej broszurze wydanej dla mediów dane były bardzo „zaokrąglone”. Np. Stadion Narodowy miał równe 50 tys. miejsc. Dopiero w trakcie Euro wprowadzono poprawki (jednak tylko w danych niektórych stadionów) i teraz ma już formalnie 56 070 siedzisk. Ale moment, przecież na pierwszym meczu było 56 826 widzów. Gdzie siedziało tych nadprogramowych 756 osób? Nawet jeśli liczono wolontariuszy z ceremonii otwarcia, to gdzie prawie 800 dodatkowych krzesełek? Bez nich ani rusz w myśl przepisów prawa i regulacji UEFA.

Pytań jest znacznie więcej, bo jeśli wierzyć oficjalnym danym UEFA, to w niektórych meczach każde jedno krzesełko było zajęte lub co najwyżej kilkadziesiąt było wolnych. Pomijając już fakt, że to fizycznie niemożliwe, by wszyscy zjawili się na stadionie, na tych samych trybunach w tych samych meczach były widoczne spore „łysiny”.

Nie widziała ich UEFA. Na przykład, na Arenie Lwów były formalnie dwa mecze bez wolnego krzesełka. W Gdańsku, Poznaniu, Charkowie i Kijowie po jednym takim spotkaniu. Tyle że w Kijowie nie było meczu bez znaczących „wyrw” w widowni. Nawet na jutrzejszy finał pojawiły się bilety. Dziś, na dzień przed meczem. Nagle okazuje się, że deklarowany wcześniej jako „wyprzedany” mecz, ma jeszcze sporo wolnych miejsc czekających na nabywców. Takich problematycznych danych jest więcej.

W spotkaniu Francji z Anglią na otwarcie Grupy D oficjalnie było 2 tys. pustych miejsc. Ale w praktyce było ich zdecydowanie więcej. Nie tylko nas temat zainteresował. Angielska federacja kibiców FSF postanowiła wyjaśnić sprawę choćby dlatego, że na dzień przed meczem zwracała się do UEFA z pytaniem o dostępność wejściówek dla swoich fanów, a w odpowiedzi otrzymała informację, że zostało… 100 biletów. Dwie godziny później pojawił się komunikat, że wszystkie wejściówki są wyprzedane. Sami oceńcie na zdjęciu poniżej, jak wygląda stan spotkania.

Donbass Arena przed meczem Francja - Anglia.

FSF zwróciło się więc po meczu do UEFA z prośbą o wyjaśnienie. Od dwóch przedstawicieli tej instytucji usłyszeli dwa różne wyjaśnienia. – Mogło być tak, że grupa spóźniła się na lot lub ze względu na duże odległości nie mogła dojechać na mecz. Bez sprawdzania konkretnych krzesełek nie możemy powiedzieć, kto nie pojawił się na meczu. Biorąc jednak pod uwagę, że pustki były po stronie francuskich kibiców, można założyć, że francuska federacja nie odesłała niesprzedanych biletów lub odesłała, a miejscowi, którzy je kupili, nie przyszli – powiedział pierwszy przedstawiciel UEFA.

Jednak drugie źródło w UEFA podało, że w sposób nieoficjalny wiele biletów mogło trafić do miejscowych „biznesmenów”, którzy liczyli na ich odsprzedaż z dużym zyskiem. Czyli po prostu do koników. Okazało się jednak, że czarny rynek nie zaistniał. Najpewniej dlatego, że już ceny UEFA dla wielu Ukraińców były zaporowe. W efekcie przed „wyprzedanym meczem” pod Donbass Areną można było z łatwością kupić bilety w niższych cenach niż te oficjalne.

Po trosze każdy z tych argumentów miał zapewne swój wpływ na dużą liczbę pustych miejsc, ale pojawia się pytanie, dlaczego UEFA szczyci się wyprzedanymi biletami i unika konfrontowania danych sprzedaży z realną liczbą widzów. W końcu po to powstały elektroniczne systemy kontrolujące liczbę widzów, by można było podać realną frekwencję, a nie tylko liczbę sprzedanych na mecz biletów.

Komentarz Stadiony.net: Jeśli jutro w Kijowie będziemy oglądać łysiny, nie będziemy sobie rwać włosów z głowy. Zostawimy to UEFA, bo to oni ustalili ceny biletów na poziomie 1300-2400zł za jedno krzesełko. Niestety, najpewniej zamiast zrewidować swoją politykę cenową i organizację sprzedaży, ponownie powiedzą, że mecz oglądał komplet widzów.

Reklama