Wrocław: Stadion dopiero pod koniec marca, czy jeszcze później?

źródło: Gazeta.pl / GazetaWroclawska.pl / CES; autor: michał

Max Boegl zejdzie z budowy najpewniej dopiero pod koniec marca 2012. Ale usunięty z placu budowy wykonawca ostrzega, że budowa może potrwać jeszcze 4 miesiące. W liście otwartym padają ostre słowa i poważne oskarżenia pod adresem firmy Imtech Polska.

Reklama

Wczoraj odbyło się spotkanie we wrocławskim magistracie. Pojawili się przedsiębiorcy, którzy nie dostali pieniędzy od firmy CES i wstrzymali wykonywanie powierzonych im zleceń. Podczas rozmowy z wiceprezydentem Janickim dowiedzieli się, że w połowie stycznia zapadną decyzje na temat wypłaty należnych im pieniędzy. Na razie jednak nie wiadomo ani kto, ani jakie sumy będzie wypłacał. Miasto kieruje się ku powierzaniu pieniędzy bezpośrednio każdemu z podwykonawców zamiast przelewania całej transzy na konto głównego wykonawcy.

Stadion Miejski we Wrocławiu Fot: Kibice Razem Wrocław

Problem płatności dla wykonawców to też problem zakończenia inwestycji. Dla przykładu, gdańska firma Acel dostarcza oświetlenie esplanady. Wstrzymała dostawę 101 słupów, bo nie otrzymała 3,3 mln zł za już wykonane prace. Tym ważniejsze jest porozumienie z podwykonawcami, ale wiceprezydent Wrocławia zapewnia, że opóźnień już nie będzie – zrealizowany ma być termin marcowy, który jest tematem najnowszego aneksu do umowy z firmą Max Boegl. Oczywiście trzeba pamiętać, będzie on już czwartym „ostatecznym terminem”. Dotąd obiekt miał być gotowy do końca czerwca, października, a potem grudnia 2011.

Realizacja brakujących prac może trwać 6-8 tygodni. Najpoważniejsza część prac to instalacja iluminacji stadionu i to ona powoduje, że prace przeciągną się do pierwszego kwartału przyszłego roku – mówi Janicki. Do kontynuowania prac mają być zatrudnione te same firmy, które zajmowały się nimi dotychczas. Dzięki temu nie będzie straty czasu i uda się dotrzymać termin.

Innego zdania jest CES, który nie miał z czego wypłacić podwykonawcom i stracił swoją umowę na prace przy al. Śląskiej. Podczas gdy w magistracie trwało spotkanie wiceprezydenta, CES opublikował list otwarty, w którym stawia bardzo poważne zarzuty. A przede wszystkim wskazuje, że budowa może potrwać jeszcze 4 miesiące, czyli przekroczyć negocjowany w niepodpisanym jeszcze aneksie termin zakończenia prac. Ponownie oświadczamy i zapewniamy, że po przywróceniu normalnych zasad finansowych współpracy CES jest w stanie ukończyć swój zakres prac w ciągu 6-7 tygodni. W przypadku podzlecenia tych prac innym podwykonawcom, bez udziału CES, szacujemy, że potrzeba na to będzie około czterech miesięcy – napisał prezes zarządu, Kazimierz Świeżyński.

W kolejnym akapicie dał mocno do zrozumienia, że CES będzie utrudniał ukończenie stadionu, bo ewentualny nowy podwykonawca zatrudniony w jego miejsce musi przejąć dokumentację rozpoczętych prac, a ta jest chronioną prawnie własnością firmy CES. Firma zapewnia, że nie pozwoli na korzystanie z tej dokumentacji, jeśli nie uzyska płatności, z którymi zalega od sierpnia Imtech.

Według CES, pracujący wciąż na budowie Imtech oszukiwał, wpisując firmie CES niższy stan prac, a część wykonanych przez CES robót przypisywał sobie. W chwili usunięcia personelu CES ze stadionu (w grudniu) stan wynosił – według danych firmy – 95% zleconych prac, podczas gdy Imtech ocenił go na 83%. Zaniżał też wartość tych prac i nie wypłacał pieniędzy. Główną przyczyną problemów z płynnością finansową na terenie budowy jest postawa Imtech'u, który wedle naszego uzasadnionego i narastającego z każdym tygodniem przekonania, prowadzi celowe działania, aby przejąć nienależne mu wynagrodzenie kosztem CES-u, jego podwykonawców i dostawców, tj. podmiotów, które realnie roboty wykonywały i poniosły związane z nimi koszty – opisuje sprawę Świeżyński.

Reklama