Komentarz: Władze Lecha tylko do siebie nie mają zastrzeżeń

źródło: własne; autor: michał

Katastrofalna frekwencja w Poznaniu to wielka porażka. A że nikt nie chciałby się do niej przyznawać, zarząd poznańskiego klubu woli zrzucić winę na cały świat. A to na policję, a to na rząd, a to na trenera i zawodników. Ale na siebie nie. Choć podyktowali zaporowe ceny biletów.

Reklama

Ilekroć pojawia się informacja o niskiej frekwencji w Poznaniu, dostajemy maile od kibiców Lecha, że to nie ich wina. Bo kto chciałby oglądać grającego słabiej niż wcześniej "Kolejorza" za takie pieniądze? Takie, czyli 35 zł za najtańszy bilet w mniej prestiżowych meczach i aż 55 w tych lepszych. To prawie dwukrotnie więcej niż w cenniku rewelacji jesieni - Śląska Wrocław. Nie trzeba dodawać, że w takich warunkach zabranie bliskich na mecz czy myśl o częstszym odwiedzaniu Bułgarskiej wiążą się z sięgnięciem głębiej do portfela, a nie każdy ma do dna daleko.

Skoro do nas kibice Lecha piszą, to nie wyobrażamy sobie, by sam Lech nie był świadomy niezadowolenia z polityki cenowej. Ba, temat był władzom klubu zgłaszany kilkakrotnie, w tym przez serwisy kibicowskie, na co jednak fani doczekali się tylko (a i to w ostateczności) odpowiedzi, że Lech przemyśli politkę cenową.

Zobaczymy, co mu z tego myślenia wyjdzie, ale na półmetku rozgrywek działacze są chyba z siebie całkiem zadowoleni. Bo fatalną frekwencję, owszem, dostrzegli, jednak winią za nią wszystkich, tylko nie siebie. - W tym roku nastąpił ciąg zdarzeń, które negatywnie odbiły się na frekwencji. Praktycznie w krótkim okresie mieliśmy bojkot kibiców, teksty "Gazety Wyborczej" o naszych fanach, zamknięcie obiektu z powodu decyzji wojewody za zamieszki w Bydgoszczy, a także pasmo pięciu spotkań bez strzelonego gola i w końcu niechęć kibiców do trenera. To wszystko przełożyło się na słaby wynik na trybunach, z którego zadowoleni być nie możemy - mówi dla Wirtualnej Polski wiceprezes Lecha, Arkadiusz Kasprzak.

Seria słabszych meczów może się jeszcze przytrafić, w europejskich pucharach może znowu nie pójść. Rząd ani "Gazeta Wyborcza" też raczej zdania o kibicach Lecha nie zmienią. To może sam Lech powinien pomysleć o swoich kibicach inaczej? I - dla odmiany - wziąć pod uwagę nie tylko swoje, ale też ich oczekiwania?

Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, prześlij odpowiedź na adres: michal@stadiony.net.

Reklama