Komentarz: CSI Poznań

źródło: własne; autor: michał

Wielkopolska policja chyba naoglądała się amerykańskich seriali, bo bada odpalone przez kibiców Lecha race w laboratorium kryminalistycznym. Szukają śladów DNA, bo odcisków palców nie znaleźli. Gdyby jeszcze walczyli w ten sposób z prawdziwą przestępczością...

Reklama

Raz w życiu występowałem w roli poszkodowanego. Z tamtego okresu mam o policji zdanie wątpliwe, bo zainteresowanie sprawą było bliskie zeru. Właściwie to spisujący zeznania funkcjonariusz zdawał się mieć żal, że ktokolwiek zawraca mu głowę, podczas gdy on dzielnie siedzi za biurkiem. Nie muszę dodawać, że śledztwo trwało miesiącami, a przez cały czas jedyną informacją było, że "są podejmowane kroki". Okazało się, że po tych miesiącach udało się ustalić tyle, ile było wiadomo już w pierwszych dniach.

Dlatego kiedy widzę determinację poznańskiej policji w walce z "chuligaństwem" (czyt. z efektowną oprawą kibiców, podczas której nikomu nic się nie stało, a przynajmniej pusty stadion trochę się ubarwił), ogarnia mnie przerażenie. Na to idą nasze pieniądze? Żeby badać wypalone race na obecność odcisków palców, a potem wysyłać je do laboratorium, gdzie trwają poszukiwania śladów DNA? Czy tą racą ktoś rzucił i tym samym spowodował zagrożenie czyjegoś zdrowia/życia? Czy ktoś ze stojących w okolicy został nią popażony? Czy ona chociaż była cześcią agresywnego lub radykalnego przekazu? Nie, to nie jest ani narzędzie zbrodni, ani przyczyna wypadku, ani narzędzie radykałów. Tymczasem dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" rysuje przed oczami sceny rodem z telewizyjnej serii "CSI".

"Sprawców" ściga się jak najgorszych kryminalistów - niewiele brakuje, a ci drudzy zaczną kibicom zazdrościć zainteresowania ze strony stróżów prawa. W amerykańskich odcinkach "CSI" ściga się morderców i gwałcicieli, ludzi dopuszczających się najgorszych czynów. W Poznaniu obiektem śledztwa są ludzie, którzy spowodowali - o zgrozo - zadymienie stadionu na kilka minut.

Przerażające jest to, że w cywilizowanych krajach można szukać kompromisu i władze są w stanie przyznać, że race nie są złem. A jeśli są, to naprawdę nie aż takim, jakim stały sie dla Poznania. Norwegowie i Austriacy osiągają porozumienie, mają akceptację policji na podobne pokazy. Są legalne. Duńczycy już nie, ale też nie są z tego powodu traktowani jak terroryści zagrażający bezpieczeństwu narodowemu. Szwajcaria, Niemcy - tam też policja jest w stanie zaufać kibicom na tyle, by nie ścigać ich z darma racji. My tymczasem idziemy w kierunku Szkocji, gdzie w ostatnich dniach uchwalono prawo, pozwalające karać kibiców nawet aresztem za... eksponowanie flag Wielkiej Brytanii czy Irlandii.

PS: Zdaję sobie doskonale sprawę, że większość "rozpracowujących" kiboli policjantów widziałaby siebie w stu bardziej wymagających uwagi sprawach, ale otrzymali - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - polecenie od komendanta wojewódzkiego. To ten sam, który uznał stadion Lecha za niebezpieczny zanim odbyła się kontrola jego własnych funkcjonariuszy. Gorliwość godna podziwu. Może nie podziwu ze strony obywateli, ale premiera - na pewno.

Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, prześlij odpowiedź na adres: michal@stadiony.net.

Reklama