Poznań: Stadion bez ochrony i ubezpieczenia

źródło: Gazeta.pl; autor: michał

W środę na stadionie w Poznaniu doszło do kolejnego spotkania. Tym razem okazało się, że po obiekcie może chodzić każdy, kto zechce, a miasto nie ma pieniędzy na ochronę i ubezpieczenie. Do tego przy planowanej dla przyjezdnych kładce będzie za mało kołowrotów – pisze Gazeta.pl.

Reklama

W środę poznańscy radni spotkali się na nowym stadionie Lecha z przedstawicielami klubu, policji i inwestora. Nieoczekiwanie zarówno policja, klub, jak i POSiR potwierdziły, że pierwsza arena Euro 2012 w Polsce… nie jest chroniona. Lech ma pracowników zabezpieczających jedynie pomieszczenia biurowe klubu, a POSiR jednego wartownika przy pierwszej trybunie.

- Skąd mam wziąć pieniądze na ochronę? Na stadionie mam tylko sześciu pracowników, z czego trzech zajmuje się trawą. Ale to nie tak, że nikt nie pilnuje stadionu. Mamy wartownię przy pierwszej trybunie. Jest tam monitoring i jeden człowiek przez całą dobę. Stadion nie jest nawet ubezpieczony. Firma ubezpieczeniowa, z którą rozmawialiśmy, wylicza nam składkę na pół miliona złotych. Nie mam takich pieniędzy - rozkładał ręce Maciej Mielęcki, wicedyrektor Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji.

Stadion nie ma więc ochrony i – w opinii Lecha i policji – każdy może na niego wejść. Sprawa zabezpieczenia wyszła na jaw po pytaniu radnego PO Krzysztofa Skrzypińskiego, czy to prawda, że ze stadionu kradziony jest sprzęt grzewczy.

Pod wątpliwość poddano również kładkę, jaka ma prowadzić na sektor gości. Policja postulowała instalację przy niej sześciu kołowrotów, tymczasem projektanci przewidzieli tylko cztery, co może owocować niedostateczną przepustowością, a tym samym potencjalnymi napięciami pod bramą lub koniecznością przyspieszenia kontroli wchodzących kibiców. Takie „uproszczone” sprawdzanie w niedzielnym meczu z Widzewem sprowadziło na Lecha krytykę, ponieważ przyjezdni wnieśli na stadion wiele rac. Częścią z nich rzucali – do szpitala z poparzeniami odwieziono jedną osobę.

POSiR deklaruje, że postara się zmienić projekt. Może być to trudne, bo - jak poinformowano we wtorek – przetarg na wykonawcę kładki został już rozstrzygnięty (jej budowa ma kosztować 3,4 mln zł).

Reklama