Stadion Narodowy jednak sprzeda nazwę?

źródło: ZIK.com.ua / własne; autor: michał

Oficjalny serwis milczy, ale o sprzedaży praw do nazwy Stadionu Narodowego piszą Ukraińcy. Zachodnia Informacyjna Korporacja podaje, że w najbliższym czasie ruszą procedury mające znaleźć sponsora tytularnego.

Reklama

Centrum Informacyjne „Ukraina 2012”, powołując się na biuro prasowe Narodowego Centrum Sportu, podało informację, że w najbliższym czasie ruszy procedura przetargowa, która ma wyłonić przyszłego sponsora Stadionu Narodowego w Warszawie. Według nieoficjalnych informacji umowa może być warta znacząco więcej niż w przypadku gdańskiej PGE Areny. Przypomnijmy, że tam opłaty rzędu 7,4 mln zł rocznie od 2011 roku pokryją ok. 60% kosztów eksploatacji.

Według ZIK jedynym kryterium obowiązującym przy wyborze nazwy będzie zachowanie członu „Stadion Narodowy”, co ma podkreślić status obiektu. Jednak nawet taki krok jest wizerunkowym ryzykiem, o czym w kwietniu w rozmowie z nami przekonywał Wojciech Majeran, specjalista firmy Ciszewski Marketing Sportowy.

Według Majerana, który sprzedażą praw do nazw zajmuje się na co dzień, to inicjatywa niepozbawiona wad. – Zgłosił się do nas klient biznesowy zainteresowany wykupieniem nazwy nowego obiektu w Warszawie, ale po rozmowach zrezygnował z tego pomysłu. W tej chwili nie ma jasnej strategii dla Stadionu Narodowego, ale najpewniej nie będzie przedmiotem takiej umowy. Na świecie trudno o przykład narodowego obiektu, który miałby komercyjnego patrona. Skomercjalizować można centrum sportu wokół areny, natomiast sam stadion powinien pozostać bez sponsora. Taka umowa nie miałaby znacznego wpływu na obniżenie kosztów jego utrzymania – mówił w kwietniu specjalista.

Nazwa sponsora to znak czasów, czy może obniżenie rangi Narodowego? Skomentuj na facebooku »

Przypomnijmy, że komercjalizacja nazwy stadionów narodowych budzi poważne kontrowersje na całym świecie. Rok temu w Anglii wybuchło oburzenie po tym, jak właściciele chcieli dołączyć człon sponsorowany do nazwy Wembley. Ledwo kilka dni wcześniej z podobnego pomysłu wycofali się właściciele narodowego stadionu do krykieta, Lord's, na których również spadła fala krytyki.

Jednym z wyjątków od reguły jest narodowy stadion Irlandii. Słynne i bogate w tradycje Lansdowne Road przemianowano tam po przebudowie na Aviva Stadium, by pomóc zbilansować koszty inwestycji. Za 10-letni kontrakt gigant ubezpieczeniowy zapłaci 42 mln €. Trzeba przy tym jednak pamiętać, że w odróżnieniu od stadionu w Warszawie, ten był finansowany w większości ze środków prywatnych przez federacje piłki nożnej i rugby. Tymczasem nasz stołeczny obiekt powstaje w całości z pieniędzy podatników.

Reklama