Londyn: Gorąco wokół przejęcia olimpijskiego

źródło: własne; autor: michał

Zaczęło się od prostej petycji napisanej przez jednego z fanów w Internecie. Teraz tworzy się ruch, planowane są demonstracje. Nie wszyscy życzą sobie przeprowadzki Tottenhamu na powstający we wschodnim Londynie stadion olimpijski. Dziś może się rozstrzygnąć przyszłość klubu, podczas gdy West Ham ostrzy sobie kły na przeprowadzkę.

Reklama

Oficjalne stowarzyszenie kibiców Tottenhamu milczy. Dlatego w październiku jeden z kibiców, Tim Framp, napisał w Internecie petycję. Sprzeciwił się w niej potencjalnej przeprowadzce klubu do wschodniego Londynu, gdzie powstaje stadion olimpijski. Plan oburzył wielu, ale wspólny głos kibiców jeszcze nie został wyrażony - pisał Framp. Pod jego pismem podpisało się do dziś ponad 2000 osób, ale wielkich szans na osiągnięcie zakładanych 100 000 nie ma.

Framp jednak doczekał się „głosu kibiców”, bo sam stał się jego twarzą. Niedawno w sieci pojawiła się grupa pod nazwą „We are N17” [nazwa od kodu północnego Londynu], która twierdzi, że argument o konieczności posiadania większego stadionu klub może sobie sam wytrącić z ręki. Rozumiemy zaletę większego stadionu, jeśli lista oczekujących na karnety jest precyzyjna. Ale, ekonomicznie, nie wydaje się rozsądne przenoszenie na większy stadion, jeśli duża liczba kibiców odmawia pójścia za klubem. Jeśli stracicie 10 000 kibiców, którzy nie pójdą do Stretford, może się okazać, że straciliście najbardziej żywiołową widownię na stadionie, a przez to zniszczyliście tożsamość klubu i argument za przeprowadzką - argumentują przewrotnie członkowie We are N17.

Kim są? Na razie za lidera uchodzi 26-letni Framp, który udziela wywiadów w mediach. Ich plan na najbliższy czas jest ambitny. W niedzielę przed meczem z Liverpoolem rozdadzą pod White Hart Lane 20 000 ulotek informujących o proteście. Przed kolejnym spotkaniem, z Chelsea 12 grudnia, zamierzają zorganizować demonstrację.

Tottenham myśli poważnie?

Opozycja wśród kibiców z pewnością nie pomaga kandydaturze Tottenhamu do przejęcia przyszłego obiektu. Ale nawet bez tego wielu wątpi w prawdziwość intencji klubu. Według sceptyków, których nie brakuje również w mediach, „Koguty” mogą blefować. Zabieg polegałby na tym, że zespół zgłasza chęć przejęcia stadionu i usunięcia z niego bieżni, by spowodować presję na decydentów.

Likwidacja bieżni wywołałaby bowiem wściekłość MKOl, byłaby sprzeczna z pierwotną ideą tego stadionu. By jej uniknąć decydująca o losach obiektu spółka Olympic Park Legacy Company miałaby naciskać na organa decyzyjne, by te wydały niezbędne pozwolenia na nowy stadion Tottenhamu i tym samym zniechęciły klub do olimpijskiego. W ten sposób klub mógłby utorować sobie łatwiej drogę do budowy nowego obiektu, który jeszcze nie przeszedł wszystkich instancji.

O prawdziwości tej teorii przekonamy się być może już dziś, ponieważ burmistrz Londynu Boris Johnson ma dziś wydać decyzję opiniującą ten projekt. Jeśli „Koguty” otrzymają niezbędne pozwolenia, najpewniej porzucą wniosek o adaptację stadionu Olimpiady 2012. To tym bardziej prawdopodobne, że klub nie przedłożył jeszcze planu, który powinien przedstawić OPLC w najbliższym czasie jako jeden z dwóch preferowanych kandydatów. Swoje dokumenty przedstawił już West Ham, uważany za faworyta.

West Ham pewny siebie

Choć w przypadku klubu ze wschodniego Londynu pojawiały się wątpliwości na temat potencjału do zapełnienia trybun, jego władze są zdeterminowane skorzystać z nadarzającej się okazji. Już przedstawiły plan, jak zmieni się „olimpijczyk” po Igrzyskach.

Dolny pierścień trybun pozostanie na swoim miejscu wraz z bieżnią, górny najpewniej zniknie. Tymczasowe sektory dla 55 000 widzów zostałyby zastąpione przez stałą konstrukcję o pojemności 35 000 miejsc, z zadaszeniem chroniącym wszystkich widzów (dziś „kryje” tylko część trybun). Do tego oczywiście miałaby się pojawić bogata infrastruktura komercyjna, która pozwalałaby generować odpowiednie zyski.

Dla sfinansowania operacji West Ham połączył siły z samorządem. Gmina Newham ma pożyczyć 40 mln funtów na rzecz przebudowy (kolejne 36 mln jest już odłożone przez rząd na ten cel), a klub spłaci to zadłużenie w ciągu dekady. Zmiana konfiguracji stadionu według tej propozycji pochłonęłaby ok. 100 mln funtów.

Reklama