Stadiony syjamskie w Liverpoolu?!

źródło: LiverpoolEcho.co.uk; autor: michał

Brzmi i wygląda niedorzecznie. Konsorcjum z Liverpoolu zaproponowało budowę dwóch stadionów, połączonych (a może oddzielonych?) hotelem z widokiem na oba boiska – informuje „Liverpool Echo”. Ani Liverpool, ani Everton się na to nie zgodzą.

Reklama

Grupa architektów i inżynierów z Merseyside stworzyła konsorcjum i w 8 miesięcy zaprojektowała jeden z najdziwniejszych kompleksów sportowych, jakie kiedykolwiek wizualizowano. Tworzą go dwa stadiony – Liverpoolu na 60 000 i Evertonu na 50 000 miejsc. Oba mogą zostać powiększone o kolejne 10 tys. miejsc, a wyróżnikiem tej inicjatywy jest odległość obu budynków od siebie - właściwie są jednym budynkiem...

Przypomnijmy, że obydwa zespoły grające w Premier League dzieli tylko rekreacyjny Stanley Park, a bliskość miejscowych stadionów jest równie znana, co ta w Krakowie czy Dundee. Problem w tym, że gdy Liverpool złożył wniosek o pozwolenie na budowę nowego obiektu właśnie w Stanley Park, dla Evertonu zabrakło miejsca. Nie tylko w parku, ale w całym mieście. Dlatego „Niebiescy” zlecili projekt nowego stadionu pod Liverpoolem, w maleńkim Kirkby.

Wyprowadzka Evertonu jest tematem niezwykle kontrowersyjnym zarówno wśród kibiców „Toffees”, jak i wśród władz miejskich – wszyscy na tym stracą. Dlatego konsorcjum Mersey Stadia-Connex postanowiło w dość karkołomny sposób (zobacz wizualizacje na naszym forum) zmieścić oba kluby na jednej działce, w sąsiedztwie ich obecnych siedzib. Dwa obiekty o niezwykle zbliżonej konstrukcji połączyłby hotel, który wznosiłby się 4 piętra ponad dachy obiektów. Miałoby w nim miejsce 300 pokoi, a do tego 150 lóż dla VIP-ów. W sąsiedztwie „syjamskich stadionów” znalazłby się podziemny parking na 1350 aut. Przedstawiciele konsorcjum zapewniają, że taka łączona inwestycja dałaby każdemu z klubów ok. 90-110 milionów funtów oszczędności względem ich obecnych planów.

Problem w tym, że nikt nie jest takim pomysłem zainteresowany. Pomysł przyjęto, delikatnie mówiąc, sceptycznie. Przedstawiciele konsorcjum twierdzą, że spotykali się w tej sprawie z władzami Evertonu, ale te zdecydowanie zaprzeczają. W rozmowie z „Liverpool Echo” pracownik klubu uznał pomysł za niefunkcjonalny, nieekonomiczny i zbyt drogi. Podobnie w drugim klubie – nikt nie kontaktował się z projektantami. Bardziej stanowcza była Północno-Zachodnia Agencja Rozwoju, która zdystansowała się od planów i zganiła architektów, że wysuwanie jakichkolwiek projektów w tej kwestii jest prawem klubów, a nie niezależnych firm.

Reklama