Everton znów bliżej nowego stadionu

źródło: Liverpool Daily Post; autor: Michał

Rada dystryktu Knowsley wydała pozwolenie na nowy kompleks sportowo-handlowy Evertonu. Jeśli inwestycja nie zostanie zablokowana na szczeblu centralnym, klub będzie mógł zacząć budowę. Ale projekt ma bardzo wielu przeciwników.

Reklama

Władze dystryktu Knowsley, pod który podlega Kirkby, zagłosowały dziś za projektem Evertonu i Tesco. Planiści uzasadnili pozytywne rozpatrzenie wniosku przewagą korzyści płynących z wielkiej inwestycji nad ryzykiem, jakie ze sobą niesie. Opinia trafi teraz do sekretarz stanu Hazel Blears. Jeśli ta nie zablokuje projektu, klub będzie miał otwartą drogę do rozpoczęcia inwestycji. Poza stadionem dla 50 000 widzów ma tam powstać hipermarket, galeria z 50 sklepami i 3 500 miejsc parkingowych. Rozmiar inwestycji i jej lokalizacja przysporzyły jednak Evertonowi wielu wrogów.

Po pierwsze, mieszkańcy. Populacja Kirkby to tylko 40 000, a mecze spowodują, że co tydzień miasteczko będzie najeżdżane przez 50 000 kibiców. W dodatku w przyszłości stadion można rozbudować do przynajmniej 60 000. Kompleks ma być w centrum miasta, które do tej pory uchodzi za ciche i spokojne. Dlatego część mieszkańców sprzeciwia się zmianom. Inni dostrzegają zalety w postaci nowych miejsc pracy, których w Kirkby brakuje.

Po drugie, władze. Nie w samym miasteczku, bo te cieszą się z wielkich możliwości, jakie daje wart 400mln funtów kompleks. Plan chcą zablokować sąsiednie dystrykty: Liverpool, St. Helens, Sefton i West Lancashire. Powód: kompleks może zniszczyć centrum miasta. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że Liverpool nie chce stracić jednego ze swoich największych klubów piłkarskich, który dostarcza miastu dochodów.

Po trzecie, konkurencja. Na fali krytyki i sceptycyzmu wobec projektu pojawił się inwestor, który chce stworzyć w centrum Kirkby pasaż handlowy. Investment Securities chcą przeprowadzić znacznie skromniejszą inwestycję, która też da miejsca pracy, ale bez ogromnego stadionu i hipermarketu. W ten sposób miasto zachowałoby swój kameralny charakter.

Paradoksalnie sprzymierzeńcem Evertonu jest odwieczny wróg- Liverpool FC. Oba kluby nie godzą się na budowę wspólnego stadionu, a tylko to mogłoby odwieść Everton od wyprowadzki z miasta. Oczywiście zgoda nie jest bezinteresowna- dwa stadiony to znacznie wyższe zyski dla klubów.

Reklama