Awantura o dach Stadionu Śląskiego

źródło: gazeta.pl / Sport; autor: Gutek

W opinii ekspertów z Krakowa i Wrocławia realizacja projektu zadaszenia Stadionu Śląskiego, znanego jako „Saturn 2005”, groziłaby w przyszłości katastrofą budowlaną. Autorzy tego projektu przekonują, że to absurd i są to w stanie udowodnić również w sądzie - pisze Sport.

Reklama

Chociaż Stadion Śląski jest jedynym w kraju obiektem prawie całkowicie przygotowanym do wielkich międzynarodowych imprez, to komisja programująca Euro 2012 na terenie Polski nie uwzględniła go w swych planach, preferując za to stadiony wirtualne, których budowy rozpoczną się – jeśli wszystko dobrze pójdzie - w roku 2009. Ten oczywisty błąd władze państwowe i futbolowe próbują wymazać, starając się w UEFA o zgodę na organizowanie meczów przyszłych mistrzostw nie w czterech, lecz w sześciu ośrodkach. Jeśli będzie zgoda, do miast goszczących najlepsze drużyny Starego Kontynentu dołączą Kraków oraz Chorzów ze swym Stadionem Śląskim. Ale ostatnio wokół tego obiektu zaczynają wyrastać dziwne przeszkody, tym razem stawiane nie w Warszawie, lecz tu na miejscu, w Katowicach, ściślej rzecz biorąc w Urzędzie Marszałkowskim.

Druzgocące opinie

Oto bowiem marszałek województwa śląskiego Janusz Moszyński, z zawodu architekt, zlecił wykonanie ekspertyzy projektu budowlanego zadaszenia widowni Stadionu autorstwa ZPiW-TB w Katowicach, tj. biura projektów pełniącego od roku 1994 funkcję Generalnego Projektanta Modernizacji „Stadionu Śląskiego”. Zlecenie to skierowane do Politechniki lub Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (bo różnie różne źródła podają) oraz do Politechniki we Wrocławiu. W Krakowie ekspertyzy tej dokonał prof. dr hab. inż. Andrzej Flaga (faktycznie kierownik Instytutu Statyki w Politechnice Lubelskiej), a we Wrocławiu prof. dr hab. inż. Sylwester Kobielak ze współpracownikami. Opinie obu tych profesorów są niemal jednobrzmiące, mianowicie takie, że konstrukcja przykrycia Stadionu Śląskiego nie spełnia warunków bezpieczeństwa i nie powinna być skierowana do realizacji, ba sugerują ogłoszenie nowego przetargu na projekt zadaszenia.

Projekt budowlany dachu nad stadionem to ogromna, wielce skomplikowana dokumentacja konstrukcyjna, wymagająca długich, żmudnych badań. Tymczasem prof. Flaga uwinął się z nią w niecałe dwa tygodnie, bo 30 września przyjął zlecenie do realizacji, a 13 października (według TVP 3 z dnia 18.12.2007) miał już gotową ekspertyzę. Już ten krótki okres wzbudza wątpliwości, czy ekspertyza jest rzetelna, a co najważniejsze – trafna, bo czy dwa tygodnie wystarczą na wykonanie kompleksowych obliczeń? Architekt i konstruktorzy z Biura Projektów obliczeń tych dokonywali kilka miesięcy, mając w dodatku specjalny program komputerowy. Jeżeli więc prof. Flaga i prof. Kobielak także chcieliby rzetelnie obliczyć wszystkie parametry zadaszenia „Saturn 2005”, musieliby otrzymać z katowickiego Biura trzywymiarowy model geometryczny, który mogliby wprowadzić do swojego programu komputerowego. Ale oni tego nie mieli. Co więcej, nie mieli także innych ważnych dokumentów przydatnych do weryfikacji projektu. Oto bowiem Biuro Generalnego Projektanta Modernizacji opracowało na prośbę Urzędu Marszałkowskiego wymagany prawem Program Funkcjonalno-Użytkowy stanowiący założenia do przetargu w postaci różnych współczynników, wskaźników i obliczeń. Gdyby założenia te, znajdujące się w posiadaniu dyrektora Wydziału Inwestycji UM Jana Gaja, dotarły do krakowsko-wrocławskich profesorów, to mieliby zupełnie inny obraz ocenianej przez nich konstrukcji, a zatem końcowe wnioski mogłyby być także inne. Ale nie mieli. W ogóle te dwie ekspertyzy – krakowska i wrocławska nie uwzględniają kilkunastu innych ekspertyz wykonanych wcześniej (proces dochodzenia do ostatecznego rozwiązania zajął dziesięć lat).

A gdzie pieczątki, podpisy…

Katowiccy konstruktorzy mogliby kwestionować upowszechnianą przez Urząd Marszałkowski negatywną dla nich ekspertyzę, pod warunkiem, że mieliby jej wyniki. Tymczasem, mimo iż pan marszałek był w jej posiadaniu już 13 października, do Zakładu Projektowania i Wdrożeń TB przekazał ją dopiero, po licznych interwencjach i monitach, w dniu 17 grudnia. Przekaz ów nastąpił w formie elektronicznej, a na pierwszych stronach widnieją napisy, że są to ekspertyzy na prawach rękopisu i przez nikogo nie podpisane. Jeżeli wykonane zostały w politechnikach, to powinny być jakieś adekwatne podpisy i pieczątki, choćby właściwych instytutów obu politechnik. Nie ma także w nich żadnych obliczeń statyczno-wytrzymałościowych. Już jednak następnego dnia, czyli 18 grudnia, pan marszałek oświadczył w Aktualnościach TVP 3, że wysłał zaproszenia do 13 zagranicznych firm, aby składały oferty na wykonanie zadaszenia stadionu, przy czym popełnił poinformował, że ma na ten cel 250 mln. zł. Oznacza to, że kontrahenci mogą składać oferty opiewające na mniej więcej taką sumę, mimo iż faktyczna wartość ich pracy mogłaby być znacznie niższa.

Było za drogo?

Warto przy tym wszystkim wiedzieć, że w przeszłości odbyły się już dwa przetargi na wykonanie projektu wykonawczego i roboty budowlane dachu według projektu budowlanego przygotowanego przez Biuro Generalnego Projektanta Modernizacji z jego integralną częścią czyli projektem dachu „Saturn 2005”. Oba przetargi zostały unieważnione ze względów formalnych, ściślej rzecz biorąc finansowych, bowiem inwestor, czyli Urząd Marszałkowski dysponował kwotą 90 mln. zł., podczas gdy firmy startujące w przetargu deklarowały wykonanie za 130 mln. zł. W finalnej rozgrywce tych przetargów uczestniczyły dwa konsorcja, przy czym w skład jednego z nich wchodziło światowej sławy biuro konstrukcyjne, które nie kwestionowało rozwiązań zaproponowanych przez katowickich architektów i konstruktorów. Była to niemiecka firma Schlaich-Bergermann +Partners, zresztą ta sama, która budować będzie stadion w Warszawie. Potwierdziła ona, że konstrukcja „Saturn 2005” jest w pełni realizacyjna i że przyjmuje ją do wykonania z całą odpowiedzialnością za bezpieczeństwo. List w tej sprawie przysłał do katowickiej firmy dyrektor wspomnianego wyżej niemieckiego biura dr inż. Knut Goeppert.

Zespół projekt budowlany dachu podchodził do swej pracy z ogromną starannością, podpierając się często zleconymi badaniami naukowymi lub opracowaniami zagranicznymi. Oto np. w tunelu Instytutu Lotnictwa w Warszawie przez trzy miesiące przeprowadzano badania aerodynamiczne modelu przyszłego dachu. Prowadzili je czterej pracownicy naukowi, opracowując następnie wyniki, które stały się podstawą do opracowania projektu zadaszenia stadionu. A propos zarzutu postawionego przez prof. Flagę, że dach został źle zaprojektowany, bo nie potrafi odprowadzić wody w okresie letnim i powoduje niebezpieczeństwo oblodzenia zimą, to firmy AEG Elektrolux oraz GEBERIT, które obsługują instalacje oblodzeniowe i podgrzewające na stadionach angielskich, niemieckich, skandynawskich, oceniły katowickie rozwiązania jako niezawodne. Co więcej, niektóre zadania powierzano do wykonania zagranicznym firmom. Tak np. membrany pokrywające dach projektowała i liczyła szwajcarska firma HP GASSER AG Membranbau, przy czym, wbrew temu, co upowszechnia się publicznie, nie są one ze zwykłego brezentu, lecz z włókna szklanego z obustronną powłoką teflonową, jaką pokryto większość stadionów niemieckich. Wiele innych elementów wykonywały firmy niemieckie.

Nietypowy, więc zły

A w ogóle koncepcja konstrukcyjna dachu wykonana w Katowicach ma znamiona oryginalności, jest dostosowana do tego akurat stadionu, do jego założeń architektonicznych i do jego położenia. Posiada coś takiego z czym mógłby się kojarzyć ten stadion, to miasto i ten region. Od samego początku , wykonywane sukcesywnie fragmenty stadionu uwzględniały przyszłą formę i konstrukcję dachu. Był to zawsze jeden całościowy projekt. Tymczasem eksperci krakowsko-wrocławscy próbują udowodnić, że ponieważ projekt śląski nie jest typowy, to jest zły. Pan marszałek z kolei, opierając się na ich wnioskach, wybierze jedną z trzynastu firm, do których wysłano zaproszenie na składanie ofert, a ona przywiezie gotowy projekt, bo przecież nie zdąży zrobić od podstaw nowej architektury. Abstrahując już od jego formy architektonicznej, to przecież firma, która wyjdzie zwycięsko z przeglądu ofert, musi zapoznać się z warunkami wyjściowymi, przeprowadzić obliczenia, zrobić rysunki wykonawcze i warsztatowe i zamknąć wcześniej wymagający pozwolenia na budowę projekt budowlany, a wszystko to może zająć mniej więcej rok. Manipulowanie teraz dachem stadionu może sprawić, że Stadion Śląski nie będzie gotowy na mistrzostwa Europy 2012, a w każdym razie do momentu, w którym UEFA będzie musiała podjąć ostateczną decyzję, czy turniej rozgrywany będzie na czterech czy na sześciu stadionach.

Niezależnie od poczynań Urzędu Marszałkowskiego, projektanci i konstruktorzy z Zakładu Projektowania i Wdrożeń TB wiedzą, że ich konstrukcja jest dobra i bezpieczna. Mają też na to wiele dowodów. Mogą się zatem odwoływać w tej sprawie do sądu. - Uruchamiając procedurę sądową, wygramy proces, ale dopiero za dwa, trzy lata – mówią – wtedy jednak nad Stadionem Śląskim będzie już inny dach, bo za dwa lub trzy tygodnie dowiemy się, że zlecenie otrzymała jakaś inna firma. I nie będzie w tej sprawie żadnego przetargu, bo uchwalona niedawno „Spec-Ustawa” pozwala panu marszałkowi jednoosobowo decydować o wyborze oferenta. Problem tylko, czy szczęśliwie. Czesław Ludwiczek

Liczby

90

milionów złotych przeznaczono pierwotnie w budżecie województwa śląskiego na ewentualną realizację projektu Saturn 2005

130

milionów złotych żądały firmy gotowe ten projekt realizować

250

milionów złotych - w takiej kwocie będą musiały „zmieścić” się firmy, które zgłoszą się do realizacji nowego projektu zadaszenia Stadionu Śląskiego

Więcej w Sporcie

Reklama