Łódź: Nie chcą miejskiego molocha

źródło: ; autor: Michał

Łódzkim klubom piłkarskim nie zależy na budowie nowego stadionu miejskiego. Popierają ich radni z komisji sportu.

Reklama

Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki wyznaczył lokalizację nowoczesnego obiektu, który pomieściłby 35 tysięcy widzów, na terenach obecnego ŁKS. Według planów, istniejący stadion zostałby rozebrany, a nowy przesunięty o kilkadziesiąt metrów.

Po ogłoszeniu tej decyzji miasto nie chce już inwestować w obiekt, który ma przestać istnieć, choć jest to niezbędne, żeby piłkarze ŁKS mogli u siebie rozgrywać mecze w przyszłym sezonie. Klub z al. Unii nie dostał licencji uprawniającej do pierwszoligowych rozgrywek, bo musi mieć wyremontowane przynajmniej maszty oświetleniowe, którym we wrześniu kończy się homologacja. To koszt około miliona złotych.

- Byłoby niegospodarnością, gdybyśmy postawili maszty na rok, a później je demontowali - przyznaje Hanna Zdanowska, wiceprezydent Łodzi. I choć w budżecie są pieniądze na ten cel, to władze miasta wahają się, czy je wydawać.

Ale klub z al. Unii nie chce nowego stadionu, tylko remontu istniejącego. - Wolelibyśmy, żeby miasto fragmentami remontowało trybuny wokół zamontowanej niedawno podgrzewanej murawy - mówi Marcin Durasik, rzecznik prasowy ŁKS SSA. - Nie chcemy wynosić się z Łodzi na czas budowy nowego stadionu. A to potrwa przecież kilka lat.

Popiera go Mirosław Wróblewski, wiceprezes stowarzyszenia ŁKS. - Z naszego punktu widzenia lepsza byłaby inwestycja w oba łódzkie stadiony - nasz i Widzewa - stwierdza. - Co innego, gdyby nowy obiekt miał stanąć obok istniejącego, żeby nie trzeba było go burzyć. Wtedy piłkarze nie musieliby wyprowadzać się do Bełchatowa w przyszłym sezonie.

Według informacji "Gazety" doszło nawet do nieformalnego porozumienia między klubami, które chcą przeforsować koncepcję modernizacji obu stadionów. Wiedzą o tym radni z komisji sportu. Dlatego odrzucili uchwałę zaproponowaną przez lewicę, która zgadzała się na budowę nowego stadionu przy al. Unii. Oprócz tego Lewica i Demokraci chciała zobligować prezydenta do wyłożenia pieniędzy na modernizację Widzewa. - Ja ciągle nie wiem, co się stanie z ŁKS w trakcie budowy stadionu - alarmuje Witold Skrzydlewski, przewodniczący komisji związany z Widzewem. - Przecież jak ten klub odejdzie z al. Unii, to już na nią nie wróci. Bo kogo będzie stać na wynajęcie 35-tysięcznika od prywatnego operatora, któremu będzie zależało tylko na zarobkach.

Autorzy: Jacek Grabarski, Jerzy Walczyk, Gazeta Wyborcza Łódź, 05.06.207. Więcej w Gazecie Wyborczej".

Reklama