Zielona Góra: Nie będzie stadionu, inwestujemy w boiska

źródło: Gazeta Wyborcza; autor: Nightaangel

Zielonogórscy radni nie chcą stadionu piłkarskiego przy ul. Sulechowskiej

Reklama

Radni podczas ostatniej sesji Rady Miasta wykreślili z budżetu pieniądze na budowę stadionu przy ul. Sulechowskiej. Docelowo stadion miał mieć 12 tys. miejsc i spełniać wymogi UEFA. Dzięki temu bez problemów mogłyby odbywać się na nim międzynarodowe imprezy sportowe.

Magistrat zaproponował, aby 250 tys. zł przeznaczone na przygotowanie dokumentacji pod budowę stadionu przesunąć na 2007 r. Pomysłu radni nie zaakceptowali i na dodatek wykreślili w ogóle stadion z listy inwestycji. O losie stadionu zdecydują nowi radni, wybrani jesienią.

- Jednego bardzo nie lubię, jak się ze mnie robi idiotę. Jesteśmy przekręcani przez maszynkę do mięsa. W styczniu, podczas uchwalania budżetu obiecywano nam, że przyjedzie do nas Real Madryt i Barcelona. Kiedy nieśmiało przekonywałem, że pieniędzy na wszystko nie wystarczy, ten sam urząd chciał mnie zlinczować - wołał Zygmunt Listowski, szef SLD w Radzie Miasta.

Pieniądze na dokumentację nie przepadną. Trafią na budowę dwóch trawiastych boisk i pawilonu na terenie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ul. Amelii. Koszt inwestycji to 2,5 mln zł. W tym roku magistrat miał wydać 1,4 mln zł. Większość, bo aż 1,1 mln zł zwróciłby im Urząd Marszałkowski. Warunkiem było jedynie zakończenie i rozliczenie inwestycji przed końcem roku. Do tego zabrakło 284 tys. zł. O tyle więcej inwestycję tę wyceniła firma, która złożyła najtańszą ofertę. - To bardzo trudny rok. Do przetargów nikt się nie zgłasza, a jeśli nawet oferty wpływają, to i tak mocno przekraczają środki zarezerwowane na ten cel w budżecie miasta. Trzeba więc znaleźć brakujące pieniądze albo w ogóle zrezygnować z inwestycji - przekonywał wiceprezydent Maciej Kozłowski. Boiska uratują więc pieniądze na stadion.

Z takiego obrotu sprawy zadowolony jest Zygfryd Łojko, dyrektor MOSiR. - Nigdy nie byłem zwolennikiem tak dużego obiektu. W Zielonej Górze niewiele osób przychodzi na mecze. Takie wielkie obiekty nie sprawdzały się nawet w większych miastach - komentuje.

Kalina Celińska, 03.09.2006, Gazeta Wyborcza.

Reklama